Bo nawet kameduła musi, inaczej się udusi 🙂
Redaguję właśnie przekład pism o. Pawła Justinianiego, założyciela Kongregacji Kamedułów Monte Korona. Opisując współczesne sobie eremy, w jednej z charakterystyk napisał:
Ze skalnej ściany często spadają kamienie, nigdy jednak nikogo nie zraniły.
Po czym do zdania jest przypis tłumacza (współczesny nam, bezimienny kameduła), a w tym przypisie czytamy, co następuje:
Błogosławiony Paweł nie mógł oczywiście przewidzieć, że w lutym 1607 roku spadający ze skały głaz pozbawi życia przeora dom Rudolfa Oddi.
Dobre. I tylko nie wiadomo, czy podziw winien dotyczyć pustelniczego wyczucia suspensu, czy głębokiej prostoty tłumacza 😀
😀