Korowód

W 2021 roku na Warsztaty Muzyki Niezwykłej przygotowane zostało bizantyjskie nabożeństwo paraklisis, co jednak ciekawe – ku czci św. Tomasza z Akwinu, czyli jak najbardziej łacińskiego (podobno nawet nie znał greki, chociaż komentował greckich Ojców lepiej niż niejeden cieszący się płynną znajomością tego języka – to się nazywa geniusz!). Jak w opisie wydarzenia piszą organizatorzy, czyli Fundacja Dominikański Ośrodek Liturgiczny: „Jest to poezja autorstwa Jana Plousiadenosa, zmarłego w 1500 roku, jednego z najwybitniejszych teologów schyłkowego okresu literatury bizantyjskiej”. Niespodziewajka na niespodziewajce, jednak to po prostu dowód, że Tomaszowy namysł nad Bogiem przekroczył nawet schizmę i byli tacy na Wschodzie, którzy go docenili. Do tego stopnia, by napisać tekst liturgii sławiącej Akwinatę.

Piszę o tym, bo w ramach prób grupy chorałowej ćwiczyliśmy też fragmenty tego nabożeństwa, a w sobotę 27 stycznia będzie można wziąć w nim udział u krakowskich OP (TUTAJ link do wydarzenia na fb). Jednak nie to jest główną motywacją do tej klepaniny w klawiaturę, oj nie to.

Podjęłam ją, bo moją wyobraźnię poruszył następujący fragment paraklisis:

Zaiste, TAŃCZYSZ RADOŚNIE z pozostałymi teologami,
z innymi mężami przez Boga natchnionymi,
wokół Chrystusowego tronu.

Tak, kwikłam rozgłośnie, kiedy pierwszy raz próbowałam zaśpiewać tę frazę, rozpaczliwie próbując wpasować się w rytm i stylistykę śpiewu bizantyjskiego. A potem mój mózg zaczął produkować kolejne obrazy.

Najpierw Akwinaty podskakującego jak kulka zażywnych rozmiarów. Potem św. Hieronima, którego widziałabym (razem z innymi zaciekłymi apologetami) w indiańskim tańcu wojennym. Następnie równiutki szereg mnichów iro-szkockich ze św. Patrykiem i św. Kolumbą tańczących ludowy taniec irlandzki. Za nimi greckich Ojców Kościoła wywijających jak Grek Zorba. Teologów z epoki nowożytnej w jakimś proto- lub po prostu kontredansie, a tych z XIX wieku – poruszających się w rytmie walczyka. Do tego fokstrot ks. Guardiniego czy swing w wykonaniu o. Congara lub o. Rahnera. Skomplikowane muzycznie, ale niewątpliwie zabawne wizualnie. Zupełnie inaczej zabrzmiały też dla mnie słowa św. Augustyna: „Człowieku, naucz się tańczyć, bo aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z tobą zrobić”.

Mówiąc krótko, a dosadnie – trzeba naśladować króla Dawida. Teolog jest powołany do tańca przed arką, jakby dzikiej radości psa, który wyczuł powracającego swojego człowieka (mam nadzieję, że Judejczyk mi wybaczy tę metaforę). Takiego, który nie wie już, co ma zrobić z tymi swoimi wszystkim łapami, ogonem i głową, skoro PAN wraca, PAN już tu jest!

Niby poważne nabożeństwo, a tyle radości. W każdym razie polecam, bo nie tylko zabawne, ale i piękne. Warto! Tańców co prawda raczej nie będzie, ale co posłuchacie, to wasze!

Dodaj komentarz