Dostałam wczoraj majowe „W drodze”. Rzecz jasna pierwsze, co zrobiłam, to zaczęłam w nim szukać Zioła. Ale nie tak od razu – nie, tę chwilę należy celebrować. Zajrzeć tu, wrócić, chwilę pokontemplować inny tytulik, zagadnąć jezuitę, co tam spłodził, dla prowokacji udać, że się zamyka egzemplarz, a tak w ogóle to nie może się znaleźć felietonu i tym podobnie kokieteryjnie. Po czym radośnie otwiera się na właściwej stronie i już można zanurkować w tekę księdza Baki.
Tym razem o Stempowskim. Jerzym. Jak miło odkryć, że można spotkać kogoś, kto myśli podobnie. Bo on też miał dystans do cierpiętniczego gatunku mesjanizmu i pseudochwały cierpienia dla cierpienia. Uffff, nie jestem sama…
A tu okładka, ale nie miesięcznika tylko książki o innym Jerzym, księdzu zresztą. Tej, o której pisałam wcześniej. Trzeba przyznać, że grafik świetnie się spisał (Paweł, nie czytaj! 😛 )
Genialna okładka!!! Nareszcie widać, że to był „normalny” człowiek, a nie bogoojczyźniany symbol. Czy to jest to zdjęcie, o którym mi kiedyś opowiadałaś?
Taką książkę to nawet ja chętnie przeczytam 😉
Prawda, że fajna? Tak, to jest to zdjęcie. A egzemplarz książki dostaniesz w ramach podziękowań za wspieranie 🙂
Oj 😀 To może ja Cię jeszcze powspieram, co? 😀
ROTFL 😀