Pięć czasowników:
seminare, accompagnare, educare, formare, discernere
siać, towarzyszyć, wychowywać, formować, rozeznawać
Z tego planu kwartalnik może wypełnić dwa pierwsze, od biedy może też pomóc w schodzeniu do głębi, ale to raczej rola dla konkretnej osoby. Bez obecności drugiego; przewodnika nie da się odbyć tej drogi. Kojarzy mi się z tym przypowieść o miłosiernym Samarytaninie: wsadził ofiarę na swoje bydlę [uwielbiam ten zwrot 🙂 ] i zawiózł do gospody. Do tego musiał być przy tej ofierze obecny – kiedy prowadzi się innych też jest taki etap, kiedy jest się przy drugim ciągle, jako ktoś prawie całkowicie dyspozycyjny. Z czasem, jesli proces dorastania przebiega właściwie, wychowanek odnajduje swoją własną drogę, kontaktuje się coraz rzadziej, coraz mniej potrzebuje rad i nakierowania na rozwiązania. Ale na początku trzeba go wsadzić na to swoje bydlę i cierpliwie wieźć do gospody…
Tak więc w eSPe może być miejscem siewu – głoszenia kerygmatu o miłującym Ojcu – i miejscem towarzyszenia rozumianego jako dostarczanie konkretnych treści i podtrzymywanie w drodze.
Ech, „miłujący Ojciec”… Panie Jezu, w naszym świecie słowo: „ojciec” rzadko kiedy kojarzy się z miłością, może dlatego, że mamy Kościół żeńsko-katolicki i mężczyźni rzadko kiedy starają się o własną formację. W końcu to takie babskie… A potem ucz dzieci modlitwy „Ojcze nasz” i jeszcze oczekuj, że one same z siebie będą wiedziały, że ten Ojciec to je kocha. I to tak naprawdę a nie dlatego, że Mu się to opłaca.
To dobry temat – co zrobić, żeby mężczyźni – nie tylko księża – czuli się w kościele jak w domu. Co zmienić?
to już musieliby odpisać panowie – podejrzewam, że dać im możliwość „porządzenia” czyli pokazać, ze jest sfera za którą mogą być w tej rzeczywistości odpowiedzialni – np. odnowić piękna teologię ojcostwa i Bożego Ojcostwa
pokazać też, że zagrożenia duchowe są bardzo realne i że są potrzebni jako duchowi obrońcy