[MC] Legendy

A wszystkie dotyczą okolic bacówki, koło której się przejeżdża, jadąc od Kośnych Hamrów przez las do MC. Jak tu mówią – w dole.

Fakty, które da się potwierdzić, są takie, że jak budowali drogę przez Bukowinę Tatrzańską, to kamień na kruszywo przywozili cały kawał drogi, z Brzezin, a dokładnie z okolic wejścia na szlak Doliną Suchej Wody. Była wybudowana specjalna kolejka, a więc położone tory, i ciuchcia (tak zrozumiałam) ciągnęła wagoniki z kamieniami, a w Kośnych stała maszyna do kruszenia kamienia. Nikt się BHP nie przejmował, więc zdarzyło się, że wagonik się wykoleił i jeden z robotników zginął.

Potem w tym miejscu powieszono na drzewie kapliczkę z przedstawieniem Matki Bożej, ale jak budowano ujęcie wody dla Poronina, to trzeba było drzewo ściąć. Co się stało z kapliczką, pani Maria nie wiedziała.

I tu zaczynają się rozbieżności. Kierowca taksówki opowiadał, że od czasu budowy drogi górale bali się jeździć przez ten las po zmroku, bo przy tym miejscu, gdzie szła kolejka i była maszyna do kruszywa, zaczęła się pojawiać biała postać. Konie na jej widok stawały, parskały i nie chciały iść, nawet poganiane biczem.

Pani Maria, jak jej to opowiedziałam, spojrzała na mnie wzrokiem pt. „I pani mu wierzy?”, po czym powiedziała, że o żadnych postaciach nie słyszała, ale las między MC a Murzasichlem rzeczywiście nie był bezpieczny, bo w nim „wodziło”. Nawet jej ślubnemu (czyli panu Józefowi) się to zdarzyło. Wracali z Murzasichla w kilku po skończonej robocie przy murarce. Fakt, że to było po wiesze, więc pewnie oprocentowani, ale jak z tego zażartowałam, to usłyszałam słuszną uwagę, że na tyle razy, ile pan Józef tę drogę przeszedł, to z zamkniętymi oczami by do domu trafił.

Tylko tym razem było inaczej – szli przez ten las, szli a jak wyszli, to prawie w punkcie wejścia do niego. Cosik im dróżki poplątało, pomieszało i zaprowadziło spowrotem.

A jak kapliczka jeszcze była, to był spokój.

Po tym zaś jak ją usunęli, jeden z górali z Białego Dunajca pewnego dnia, wieczorem, jechał przez ten las. W jesiennych mgłach i prześwitach miał zobaczyć Matkę Boską, która poleciła postawić sobie kapliczkę. Co prawda, nie w tym miejscu, gdzie przedtem, ale figurka stanęła, krzyż nawet i wiata. Budowniczy podobno już nie żyje, została tylko historia. A właściwie kilka, z których na swój osobisty użytek wyciągam jeden wniosek – módlmy się za zmarłych i szanujmy kapliczki. Inaczej będzie nas „wodziło”.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s