Czerwcowo o majówce

Od majówki minął miesiąc, ale wciąż wspominam z wdzięcznością pomysł Gosi, żeby pojechać do Ojcowa. Nie zdawałam sobie sprawy zresztą, że to tak blisko z naszej dzielnicy – pół godziny, może mniej podmiejskim, potem wielce przyjemny spacerek (pół godzinki) i byłyśmy już przy kościółku na wodzie. Jak później powiedziała mi Gosia, jedna z historii powstania tego miejsca mówi, że była to pierwotnie… jedna z sanatoryjnych łazienek. W 1901 r. przejął ją pod opiekę św. Józef i tak już zostało.

Spora część wiernych nie czuła się godna wejścia do środka na mszę, więc wykorzystałyśmy tę ich nieśmiałość i zajęłyśmy wolne miejsca w ławkach. Muszę przyznać, że ciężko było mi się skupić, bo oczy błądziły po wystroju. Bardzo eklektyczny, ale w lekki stupor wprawiła mnie nastawa ołtarzowa, czy raczej ołtarz nawiązujący w formie do prawosławnego ikonostasu. Nie to jednak mnie zadziwiło, zresztą popatrzcie sami:

Dużo ludowizny, czy też stylizacji na nią, i uderzająca w oczy obecność… dwojga oczu Opatrzności. Nad tym, co w ikonostasie byłoby diakońskimi wrotami. Zwykle jest jedno, bo Bóg jest jeden. Jeszcze trzy byłyby do przyjęcia, ale dwa? Czyżby potwierdzenie, że w polskiej duchowości Matka Boża (widoczna tu w środku) jest trzecią osobą Trójcy Świętej?

A potem zauważyłam, na co patrzą wspomniane oczy i uznałam, że tak, w tej interpretacji wszystko teologicznie styka, żadnych herezji a nawet swego rodzaju geniusz. Nie zdradzę, sami się dopatrzcie.

Ponadto w kaplicy woskowy paschał, co bardzo dobrze świadczy o duchownym opiekunie miejsca, śpiewniczki dla wiernych, dobra organistka, św. Pius V w bocznym ołtarzu i flankujący z wysoka wyjście przedstawiciele rodziny franciszkańskiej: św. Antoni (on chyba lubi wodne okoliczności przyrody, w Radecznicy też jest kapliczka na wodzie) i św. Franciszek we własnej osobie. Jest też oczywiście patron miejsca, nawet w dwóch wersjach: ołtarzowej i ludowej.

Po mszy poszłyśmy zjeść coś konkretniejszego i popodziwiać otoczenie. Zajęłyśmy wielce przyjemną miejscówkę, nieco w oddaleniu od tłumów a w pobliżu ośrodka edukacyjnego. Trzeba przyznać, że sympatyczne narzędzia do edukacji tam mają.

Oczywiście nie zabrakło także elementów komicznych, od naklejek na przyczepie kempingowej począwszy, przez zabudowę z przyrodą bardzo zintegrowaną, po reklamę rzemieślniczego piwka:

W Ojcowie oprócz skał, ścieżek, ciągów wodny i ogólnie wszystkiego, czego mogło potrzebować to miejsce, żeby udawać dla mieszkańców Kongresówki góry, są też pstrągi. Całe stawy pstrągów oraz całe masy chętnych na te pstrągi, oraz smażalnie, wędzarnie i inne przetwarzarnie pstrągów. Są też tablice informacyjne na temat hodowli, a w zasadzie cała ścieżka edukacyjna. Ja miałam świetnego przewodnik a osobie Gosi, więc mogłam się oddać przyjemności podziwiania otoczenia i pstrągarni bez konieczności czytania, ale polecam lekturę tym, co takich luksusów jak osobisty przewodnik nie mają.

Wspięłyśmy się nawet na punkt widokowy, z którego była znacznie szersza perspektywa na stawy, smażalnie i korzystających z oferowanych tu przyjemności.

Jak widać, można też popływać.

Dla mnie te widoki były interesujące też z tego powodu, że byłam właśnie w trakcie opisywania zdjęć o. Studzińskiego. Kilka negatywów to były fotografie przechadzek całodziennych braci konwersów – namiętnie chadzali do Ojcowa. I powiem wam, że w latach sześćdziesiątych XX w. było tam zdecydowanie mniej drzew, co braciom nie przeszkadzało w tym, by dobrze się tam bawić. Zresztą habity też im w tym nie przeszkadzały:

Potem poszłyśmy pod górkę, w stronę jaskini Łokietka, i zeszłyśmy do Bramy Krakowskiej. Wspaniały spacerek, cudna pogoda a brama, jak to brama, podparta kołkiem, a nawet wieloma:

Ludzi sporo, ale po pandemicznych pustkach taki widok rodzi ciepełko w serduszku i to nie tylko sprzedawców oraz właścicieli gastronomii. A infrastrukturę, trzeba przyznać, że mają tam stylową. „Lalkę” czy inną opowieść dziejącą się w drugiej połowie XIX w. w zaborze rosyjskim można kręcić spokojnie.

Mostki, kapliczki, ławeczki, tylko jeszcze tiurniury i panowie we frakach, z laseczkami w rękach, i obraz zostanie dopełniony. Do tego ciche szemranie potoczków oraz zdecydowanie głośniejsza muzyka ze stref relaksu. A nad wszystkim czuwa Ona, w bardzo gustownej kapliczce i z bardzo gustownego obrazu.

A ja oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie wypatrzyła czegoś i nie wypaczyła treści wypatrzonego. Oto, proszę państwa, dowód na wykluczenie wypoczynkowe kobiet:

A co z matkami, ja się pytam???

I tym dramatycznym pytaniem kończymy przechadzkę po Ojcowie. Kupiłam mapę, planuję wrócić. Gosia coś wspominała o dłuższej trasie i bardzo ta ideja wydała mi się pociągająca…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s