Człowiek napędzany zachwytem

Tak właśnie bym widziała (generalnie) duchowość św. Jacka. Poprosili mnie o opowiedzenie o niej kilka miesięcy temu świeccy dominikanie i kiedy siadłam nad tematem (czy raczej z nim pochodziłam, bo ja z perypatetyków, jak C.S. Lewis czy J.R.R. Tolkien), to wyszło mi, że zdolność do zachwytu to właśnie ta przestrzeń, w którą trafił Chrystusowy harpun. A że w przypadku Odrowąża uzupełniona o cechy rodowe, to efekt nie mógł być lepszy…

zdjęcie wykopane kiedyś na TT, nie znam, niestety, autora

Przede wszystkim dlatego, że zaliczała się do nich praktyczność, determinacja, dar słowa i dalekowzroczność połączona z roztropnością. Jacek był też wrażliwy na potrzebujących i nie miało znaczenia, z jakiej warstwy społecznej się wywodzą ani co może od nich otrzymać w zamian (pięknie ujawniło się to w tym, kto był jego „cudobiorcami”, że tak to ujmę), ale nie był to oderwany od ziemi pięknoduch, o nie.

Równie troskliwie dbał o rozwój duchowy owieczek, jak i to, żeby przy każdej fundacji zawsze były podpisane właściwe dokumenty darowizn i tym podobnych. Może dlatego jego spuścizny nie stanowią słowa, ale owoce jego czynów i wciąż, mimo kilku spektakularnych kryzysów duchowych, personalnych i politycznych, trwająca polska prowincja. A zapewniam was, że w połowie XIX w. rozpaczliwie mało dzieliło np. krakowski klasztor od wymarcia, a bazylikę od przejścia w ręce jezuitów. Jeszcze w pierwszej połowie XX w. prowincja będzie się nieustannie mierzyć z brakami osobowymi, co nie przeszkodzi dominikanom podzielić się na dwie zwalczające się frakcje. Polska tradycja, jedna z tych, które mogłyby zaniknąć…

Wróćmy do Jacka z Odrowążów. W Rzymie zachwycił się cudem św. Dominika. Wcześniej, oczywiście, musiał się zachwycić Bogiem, ten moment jednak jest nieuchwytny w źródłach, skupmy się więc na rzeczach uchwytnych. A zalicza się do nich to, że zdolność do zachwytu to cecha kontemplatyka, jednak Jacek nie poprzestaje na kontemplacji. On wyrusza przyprowadzać do tego Piękna innych. I to jest cecha dystynktywna jego duchowości i do tego bardzo dominikańska – nie zostawiajmy tego dla siebie, rozgłaszajmy na dachach! Plac handlowy w targowy dzień też się nada…

Jackowa zdolność do zachwytu jest misyjna, motywuje do działania, ale nie gorączkowego i będącego jedynie reakcją na przynoszone przez rzeczywistość bodźce. Nie, ona jest skupiona na Celu.

Dlatego jest też człowiekiem strategii i wspólnoty. Ludzie jednoczą się wokół osób lub wokół celów. Jacek, wzorując się na św. Dominiku, wybrał tę drugą opcję – wskazał cel i ze względu na niego zaczęli się gromadzić wokół Odrowąża ludzie, którzy też pozwolili, by Bóg ich zachwycił: sobą i apostolstwem, którzy zapragnęli tego samego – zbawiania dusz przez głoszenie słowa.

Sercem tego zadania jest stół Eucharystyczny, który jak serce zbiera, nasyca i rozsyła. Jacek był człowiekiem Eucharystii, a więc dziękczynienia i ofiary, splecionych w zachwycającą makramę liturgii. Stąd pewnie płynęło jego wielkie zaufanie do Opatrzności, ale też wielka miłość do Tej, która obiecała świętemu, że wszystkie jego modlitwy zanoszone za Jej wstawiennictwem zostaną wysłuchane. W końcu to z Maryi Syn Boży wziął swoje ciało. Cuda, których Jacek dokonał już za życia, konsekwencja w działaniu przypominająca determinację trawy, której niestraszne zdeptanie, a nawet przykrycie betonem, bo i tak znajdzie drogę do wzrostu, najwyżej przeczeka najgorszy czas, wreszcie mądre planowanie, uwzględniające zawsze współudział Ducha Świętego, przez co czasem sprawiające wrażenie trzeźwego szaleństwa – to wszystko stało mocno na fundamencie zaufania Bogu, nie sobie.

Do takiej wiary się dorasta i Jacek musiał tego sam doświadczyć, bo, po pierwsze, prosi o habit jako już dojrzały mężczyzna, po drugie – rozumie, że bracia mogą takiego zaufania nie mieć. Kiedy boją się za nim wejść na wzburzoną rzekę, on ich nie umoralnia, tylko rozściela pod ich stopami własną kapę i ich przewozi na drugi brzeg. Daje im czas, a przy okazji daje do myślenia.

Jednocześnie nie boi się stawiać wymagań i ćwiczyć w cnotach. Owszem, wskrzesił konia krakowskiego wozaka, ale dopiero po tym, jak mężczyzna obiecał regularne poszczenie… Nie ma lekko, nawrócenie musi być.

Zdolność do zachwytu przekuta w owocne czyny. Jest w tym podobieństwo do działań artysty, jednak w tym przypadku materią działań „artystycznych” były ludzkie dusze, ale też rzeczywistość kościelno-społeczno-duchowa terenów, na których działał święty. Jacek miał wizję tego, co chce zbudować, wiedział, jakie ma narzędzia i jak z nich korzystać, ale przede wszystkim był człowiekiem pełnym Ducha „mocy, miłości i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7). Jak chart, który chwycił trop, ruszył jego śladem i nic nie było w stanie go zatrzymać. I odnajduję w tym coś niesłychanie pociągającego…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s