Ostatnia (?) szarża

Kiedy patrzę na medialny obraz obecnej sytuacji w Kościele w Polsce i nie tylko, kiedy czytam komentarze i widzę pustoszejące kościoły (a nie mam złudzeń, że po ustaniu epidemii zapełnią się one w takim samym stopniu jak poprzednio), kiedy dostrzegam poziom wszechobecnej, choć tak subtelnie prowadzonej propagandy jedynie słusznych poglądów i to, jak ją posłusznie łykamy, coraz częściej przypomina mi się scena bitwy o Helmowy Jar. A dokładnie pytanie, jakie zadaje król Theoden podczas szturmu Urrukhai na ostatni punkt oporu , i to, co dzieje się dalej. Moim zdaniem Jackson przedstawił to rewelacyjnie:

„Co człowiek jest w stanie zrobić w obliczu tak pobawionej zahamowań nienawiści?”.

„Wyrusz ze mną” – odpowiada Aragorn, odwołując się do tego, co jest najgłębszą naturą króla, ale i jego powołaniem. Potrąca właściwą strunę, Theoden strząsa z siebie bezradność i próbującą go ponownie zdławić depresję, w którą go wiele lat wcześniej wpędził go Saruman, podsuwając jedynie negatywne obrazy i sącząc jad ustami Smoczego Języka.

Jednocześnie przez okno wpada pierwszy promień świtu i Aragorn przypomina sobie obietnicę Gandalfa: „Oczekuj mojego przybycia trzeciego dnia. O świcie spojrzyj na wschód”. To subtelne odwołanie, jedno z wielu w trylogii, do zmartwychwstania, ale też do tego, że obie tu wymienione postacie noszą podobieństwo do Chrystusa.

[Tu mała uwaga o chrystologii Władcy: u Tolkiena trzy postacie noszą cechy Chrystusa: Frodo (kapłan), Aragorn (król), Gandalf (prorok), pewnie dlatego że autor nie lubił dosłowności w obrazowaniu].

W obronie Hemowego Jaru Aragorn-król nakłania do walki, ale nie jest to ostatni rozpaczliwy gest straceńca – otrzymał proroctwo o zwycięstwie i na nim buduje swoją nadzieję.

Sytuacja w Kościele jest o tyle podobna do tej w stołpie Helmowego Jaru, że o ile wielu wiernych i szeregowych kapłanów jest gotowych „bronić go; umrzeć, broniąc go”, to mamy jednocześnie poczucie, że spora część hierarchii jest w stuporze podobnych do tego Theodenowego. Zamiast podjąć działania, często pozostaje na poziomie mówienia, jak bardzo „pozbawiona zahamowań” jest atakująca wspólnotę nienawiść.

Jakby to ująć, żeby nie bluzgać – my to wiemy.

Zresztą sami nie jesteśmy wolni od pokusy, której ulega Theoden. Poddać się, dać się zagłuszyć i podeptać, może nawet dorobić do tego uzasadnienie, że nam się należy za grzechy wspólnoty, jej mroczną historię (jakby to mrok w niej przeważał…) i obecny bezwład, głównie komunikacyjny. Uznać, że z tych grzechów podnieść się już nie da, że ponieśliśmy klęskę i nie ma już możliwości zmienienia czegokolwiek.

Zamiast patrzeć w otchłań, usłyszmy głos naszego Króla, pozwólmy Mu obudzić nasze powołanie, a potem po prostu róbmy z miłością to, do czego On nas powołuje. Otrzymaliśmy słowo, na którym możemy się oprzeć jak na skale; proroctwo o zwycięstwie. Posłuchajcie czytań, które teraz będą w liturgii – to zapowiedź tego, że to nie będzie szarża ku śmierci, ale ku życiu. On jest z nami, dał nam obietnicę i teraz jest czas domagania się od Niego, żeby ją wypełnił.

A na początek – każdego dnia o świcie spójrzcie na Wschód…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s