Refleksje luźno związane, więc bez podstaw w badaniach i pełne generalizacji. Po prostu myśli, które przyszły mi na myśl, kiedy śledziłam doniesienia o protestach.
W niedzielę protestowała głównie młodzież. Pokolenie insta, czyli wylizanego do granic wizerunku lub przeciwnie – oszpecenia, ale w nurcie konkretnej estetyki. Ich bunt dotyczył tego, że chcą mieć prawo do zabicia swojego dziecka, jeśli nie będzie wystarczająco doskonałe. Uderzyło mnie to zestawienie nierealnych wymagań, jakie sami sobie stawiają, nawet wiedząc, że insta to kraina filtrów i iluzji, z odrzuceniem realnego cierpienia i niedoskonałości. Cały paradoks w tym, że takie „niedoskonałe” dziecko może być wspaniałym nauczycielem dystansu do siebie. Kimś, kto pokaże właściwe proporcje, czyli uleczy naznaczone insta serce i duszę.
Druga myśl, to że w tym buncie pobrzmiewa wołanie o ojca. Ojca, który nie zostawi, nie będzie się wstydził, który przyjmie na klatę bunt i się nie cofnie. Będzie umiał wymagać, jednocześnie dając wsparcie. I będzie w tym konsekwentny. Ojciec jest figurą Boga, ale też Bóg jest figurą ojca – to uderzenie w kościoły i oskarżenie Kościoła ma dla mnie w sobie nutę oskarżenia o wykorzystanie i porzucenie. Nie chodzi tylko o politykę i pedofilię – chodzi o wygodnictwo i tchórzostwo. Przerzucenie na kobiety ciężaru odpowiedzialności lub, jako druga skrajność, zostanie tyranem dyktującym warunki i panicznie bojącym się utraty kontroli.
Ależ to dobrze napisane! Dziękuję.
Dziękuję za dobre słowo 🙂