Halny w Murowańcu

wał fenowy nad Tatrami

Kraków niby daleko, ale halnego czuć tu dobrze. Zresztą to nie byle wiatr, to urywająca głowę dujawica, szczególnie jak się jest na Podhalu. Przy okazji niewątpliwie ma ona charakter i to, rzekłabym, żartobliwy. A na dowód angedotka.

Przysiadłam się pod schroniskiem w Murowańcu do samotnie siedzącej pani ze smartfonem. Rzecz jasna – duło. Schronisko szczelnie zapchane ludźmi, więc wybrałam miejsce poza. Po chwili przyszedł mąż mojej sąsiadki i przyniósł obiad w postaci pomidorowej, barszczu, frytek i dwóch piw w puszce. Zestaw istotny, bo kiedy pani podniosła łyżkę z zupą do ust, wiatr rzucił się jak szalony i część zupy z rozpryskiem wylądowała na kurtce pana oraz jego policzku. Sytuację uratowała zawiesistość, iście góralska, potrawy, gdyż nawet halny nie był w stanie wygarnąć z łyżki wszystkiego – zwiał tylko czubaszek. Piwa na szczęście nie były jeszcze otwarte, moje termosy zaś – już zamknięte i tylko to uratowało zawarte w nich drogocenne płyny od wsiąknięcia w okoliczne elementy otoczenia.

Pan nałożył dla żartu kaptur, że niby jako osłonę przed nisko przelatującą zupą, pani zaś wykorzystała to, że halny wycofał się na z góry ustalone pozycje, i pośpiesznie spożyła zawartość miseczki (nota bene już chyba wiem, czemu znajomy gajowy z TPN-u tak szybko je…). Wiatr po kilku minutach wrócił, a widząc, że pomidorowej brak a z gulaszem nie poszaleje – rzucił się na frytki. Ich właściciele zapobiegliwie rzucili się je osłaniać, więc tylko jedna wylądowała pod stołem. Resztę można było skonsumować bez obaw o ich stan higieniczny. Piwa co prawda już zostały otwarte, ale ustawiono je pod stołem oraz przyblokowano kamieniami, aby osiągnąć pożądaną stabilność.

Wyglądało na to, że halny musi poszukać innych ofiar dla swoich żartów, a tych ze względu na obecne tam tłumy, z pewnością nie brakowało. Zresztą sądząc po piskach i mało cenzuralnych okrzykach, jakie dobiegały z różnych grupek rozsianych tam i siam, a zsynchronizowanych z kolejnymi powiewami pana Fenowego, czasu ani okazji nie marnował…

Dodaj komentarz