Czas pędzi a książka nie chce się sama pisać (zresztą może i dobrze…). Staram się nie myśleć o upływie tygodni, a jak mnie już taka refleksja dopadnie i dobije, pocieszam się takimi oto perełkami:
Po zakończeniu nabożeństwa [u mniszek OP] przyszedł delegat z prośbą, że matka przełożona prosi całą asystę na podwieczorek, a gdy ojciec odmówił przecząco, ten delegat, prawdopodobnie zakrystian, wziął się na babski sposób i powiedział: „To po co ojciec szanowny przyprowadził ze sobą tak ładnych diakonów?”. Ale te i różne nalegania nie pomogły…
***
[przechadzka nowicjuszy na folwark na Prądniku Czerwonym] Ogromna nasza gorliwość pozostawiła poważne braki a również widoczne ślady na drzewach i na… nosie jednego z braci studentów. Ślad na drzewie to złamana gałąź wiśni a na nosie to pocałunek powitalny nieco zdenerwowanej pszczółki dla gościa nieproszonego a bardzo roztargnionego owocobraniem. Nic w tym jednak dziwnego. Złamana gałąź świadczy o górnych (i durnych) dążeniach. Przypadek drugi znajduje uzasadnienie już nawet w samym imieniu brata, gdyż wskazuje, że jest samą słodkością, pokarmem bogów a nawet pszczół (a imię jego Ambrosius…).
***
[Opis magistra nowicjuszy innego zakonu, ciekawa jestem, czy zgadniecie, jakiego…] Niski, korpulentny, rubasznie dobroduszny staruszek tryskający wprost humorem ze swych roześmianych, czerwonych, pełnych policzków – podbił nasze serca natychmiast.
[Kto obstawiał kamedułów? 😀 ]
***
[Kronika klasztoru w Tarnobrzegu] Wszystkie ceremonie Wielkiego Tygodnia wypadły b. dobrze – bez „dominikańskiego bałaganu”.
***
[z „Róży Duchownej”] Idźcie do dominikanów – tam msza krótsza a kazanie lepsze.
A tak poważniej – lubię ten moment, kiedy podczas krzyżowania źródeł one się nawzajem potwierdzają i uzupełniają. Dużo daje też znajomość kontekstu, cieszy odkrywanie, że pewne tradycje trwają niezmiennie pomimo kolejnych reform (jak wewnętrzne kolędowanie w Trzech Króli), powoli też wchodzę w źródła, w których pojawiają się ojcowie i bracia, których miałam okazje osobiście poznać. Inni zmarli jeszcze przed moimi urodzinami, a i tak pałam do nich szczerą sympatią. Coraz bardziej utwierdzam się w jednym – ten zakon w Polsce ma niesamowitą historię. Jest co badać a przy okazji i z czego pośmiać…