[MC 2×20] Gęsia od Brzezin

Dzień wstał lekko chmurnawy, a ja z lekka potłuczona, bo jakoś kiepsko mi się spało. Oba te czynniki sprawiły, że zrezygnowałam z wyjścia do Morskiego Oka. Jednak po godzinie zaczęło się rozpogadzać, więc uznałam, że szkoda dnia i przynajmniej na Gęsią Szyję sobie pójdę. Nieco bałam się stanu szlaku, ale kto nie ryzykuje, ten się nudzi, więc plecak na plecy, kije w dłoń a pośladki do busa. Zdecydowanie była to dobra decyzja, nawet jeśli teraz bolą mnie nogi (kilkaset schodów z Gęsiej to jednak ciężkie wyzwanie).

Weszłam przy leśniczówce w Brzezinach do Doliny Suchej Wody. Jest wyłożona otoczakami i idzie się po niej nudno oraz męcząco, ale dziś wędrówkę urozmaicał dźwiękowo potok.

24 VI 2020 (29)

Jak widać sucha woda dziś zdecydowanie nie była sucha, choć na szlaku znalazłam dowody na to, że wczoraj jeszcze bardziej przeczyła tej nazwie. Tą doliną większość wędrujących idzie najłagodniejszym szlakiem do Murowańca (szlak czarny), ja na Psiej Trawce odbijałam na Rówień Waksmundzką (szlak czerwony).

24 VI 2020 (30)

Sprawdzałam między korzeniami, hobbitów nie było. Albo się spryciarze głębiej schowali…

Jak zwykle na tym szlaku pusto, tylko pojedynczy wędrujący. A droga piękna, nawet jeśli z lekka zalana i na Psiej Trawce jak zwykle stada głodnych komarzyc. Szkoda mi tamtejszych drzew, ale trudno, taka jest kolei rzeczy, że one także umierają. Już rosną następne i to bardzo cieszy.

Wszędzie ślady, że jeszcze dwa dni temu był zamiast drogi rwący strumień, a gdzieniegdzie jeszcze nawet ciurcył.

Były też miejsca, gdzie od konieczności zdjęcia butów ratowały mostki, bo po kamolkach (jak zwykle się idzie) iść się nie dało.

Potok na pierwszym zdjęciu płynie prostopadle przez szlak. W tle zaś majaczy gigantyczne zwierzę, wyglądało na synatropijne i z lekka porzucone (jak się potem okazało, tylko z lekka).

24 VI 2020 (33)

Jak zobaczyłam wyżej, trwa remont szlaku. Panowie korzystali oprócz siekier i sznurów także z pomocy zgrabnego, żółciutkiego bobcata – koparki takiej, choć jej nazwa (inaczej ryś rudy) do parku narodowego pasuje jak najbardziej. Zajmowała prawie całą szerokość szlaku, więc jak ją obeszłam, to zażartowałam do remontujących, że duże zwierzątko mają, co panowie przyjęli z sympatycznym rechotem.

Zresztą sprzęt sprzętem, nowoczesność w domu i na szlaku, ale pewne rzeczy wciąż pozostają najlepsze w klasycznym stylu. Jak na przykład watra. Niewielka, acz przy wilgoci nadal skuteczna.

24 VI 2020 (10)

Ten stosik pniaczków to ognisko. Siekiera dodaje klimatu. Pod wieloma względami. Wokół były rozłożone plecaki i rzeczy pracowników, a nieopodal stał porządny terenowy samochód.

Wcześniej jednak była Polana Waksmundzka, która z roku na rok coraz bardziej zarasta świerkami. Udało mi się dzisiaj załapać na zjawisko, które uwielbiam tam oglądać – cienie chmur wędrujące po murawie i stoku Koszystej.

24 VI 2020 (7)

Ktoś pod krzyżem i limbą zrobił bardzo sympatyczną ławeczkę. Jak dla mnie na idealnej wysokości – nie muszę siadać, a oprzeć się jest o co.

24 VI 2020 (6)

Spotkałam tam panią, która pracuje w straży parku. Wczoraj widziałyśmy się w punkcie informacyjnym niedaleko muzeum TPN-u, więc dziś jakoś tak naturalnie rozmowa sama wyszła. Dowiedziałam się, na przykład, że polana jest regularnie koszona. Inaczej już dawno by na niej całej szumiał świerkowy las. Kolejny dowód na potęgę natury. Kiedy człowiek znika z danego miejsca, wszystko wraca na stare tory, niektóre gatunki giną, inne poszerzają swoją przestrzeń życiową. A to wszystko szybciej, niż by się przypuszczało.

Wychodząc na Rówień, zobaczyłam taki obrazek. Pięknie się ta para zakomponowała ze szlakiem.

24 VI 2020 (12)

Pogoda była cudowna, nieco chłodku, ale też przyjemnie dogrzewające słońce. Widoki, zwłaszcza z Przysłopu Waksmundzkiego (w głąb Doliny Waksmundzkiej) i z samej Gęsiej – wspaniałe. Było widać jak na dłoni asfalt do Morskiego Oka, ale przede wszystkim wspaniałe stoki Tatr Bielskich.

Oczywiście popodziwiałam także florę wszelaką, której tam zatrzęsienie, i łączki przy szlaku. Ze schodów zdjęć brak, bo i tak wbijają się w pamięć, w tę mięśniową z pewnością.

Widok na Rusinową był wspaniały, w oddali było słychać dzwonki i pobekiwanie owiec. Chyba niedługo idą do fryzjera, bo zdecydowanie zarosły futrem. Oscypki oczywiście zostały nabyte, a część nawet spożyta.

24 VI 2020 (28)

Tak szczerze mówiąc, to nie znam lepszego jedzenia na szlak niż owczy oscypek i żurawina. Czasem uzupełniam kabanosem lub czekoladą, ale oscypek rządzi. Coś chyba jest w tych wszystkich dietach mówiących o jedzeniu żywności sezonowej i z danego rejonu geograficznego.

Schodząc, zajrzałam oczywiście do Pani Jaworzyńskiej, żeby się pokłonić i chwilę pomodlić. A potem już tylko w dół, minęłam zaledwie jedną parę idącą pod górę, ale już późno było, jak na górskie wyjścia. Pusto, chmury, które pełzły nad polaną, na szczęście tylko straszyły i budowały duszny klimat burzowego napięcia, ale to ściema była i negatywny marketing.

Nogi bolą, biodra bolą, ale było warto. Teraz góry zasnute chmurami, ciekawe, co będzie jutro.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s