Prawdziwa legenda o pewnym Mojżeszu

Zanim Wielki Post zyskał swoje epidemiczne oblicze, wybranym przeze mnie przewodnikiem na ten czas był św. Mojżesz Etiopczyk. Jego życie jest chrześcijańską baśnią, ale jakże prawdziwą.

Urodził się w IV wieku jako syn niewolnicy. Od dziecka był bardzo silny, więc szybko odkrył, że może wszystko może sobie dzięki tej sile wziąć. Nikt nie był w stanie nad nim zapanować, ostatecznie więc opuścił dom swojego pana i został rozbójnikiem a potem hersztem bandy. Fizyczna siła i żywotność sprawiły, że wbił się w pychę – nie tracił czasu na zastanawianie się nad konsekwencjami swoich działań i tym, co czują inni na skutek jego postępowania. Skoro czegoś chciał, po prostu po to sięgał, i nie miało znaczenia to, czy ktoś z tego powodu zginie, będzie okaleczony czy straci środki do życia. Pił, objadał się, zabijał, gwałcił.

Pewnego dnia zaczęło go fascynować pytanie, jak wygląda ciężarna kobieta w środku a dokładnie – rozwijające się dziecko. Znalazł więc taką, zabił, wypruł dziecko z jej brzucha i – tak myślę – po raz pierwszy doświadczył bezradności. Na rękach konała mu bezbronna malutka istota, a on nie był w stanie sprawić, żeby ona przeżyła. Co więcej, ona konała z jego winy.

Do Mojżesza dotarła skala jego grzechu i przeraził się tym, co zrobił. Oddał się w ręce władz a postawiony przez wyborem: kara śmierci albo życie eremity, wybrał to drugie. Postanowił odpokutować a więc naprawić zło, którego się dopuszczał.

Wyobraźcie sobie teraz człowieka, który jest przyzwyczajony do błyskawicznego zaspokajania swoich wszelkich potrzeb, porywczego, o nieposkromionej sile, także tej zdrowotnej. Teraz musi on nauczyć się jeść tylko raz dziennie i to odważony starannie chleb, żyć w czystości seksualnej, pić wyłącznie wodę i pracować na swoje utrzymanie, do tego znosić nie zawsze sympatycznych współbraci oraz być bezwzględnie posłusznym ojcu duchowemu. On, który od dziecka dyktował otoczeniu własne warunki. Ma być posłuszny.

Zaczął się trwający dziesiątki lat czyściec. Upokarzany nieuchronnymi upadkami Mojżesz nieustannie się podnosił, bo wciąż była w nim żywa pamięć dokonanego przez niego zła. Chora duchowość? Bynajmniej. Dlatego że abba wierzył w miłosierdzie i był za nie wdzięczny. Świadomość własnej grzeszności była jak oścień, który motywował go do zmiany, a ta prowadziła go do służenia ludziom.

Kiedy Sketis odwiedza Jan Kasjan, Mojżesz jest już uznanym autorytetem. Rozmowy z nim otwierają „Rozmowy z Ojcami” i właśnie te dialogi czytałam na początku Wielkiego Postu. Drzwi celi Mojżesza są szeroko otwarte dla innych, wielu przychodzi po radę czy na rozmowę a Etiopczyk nikogo nie wyrzuca, nie pośpiesza, słucha i radzi. Ludzie dosłownie go pożerają, ale on stara się być dla nich. Zawsze dla nich. Ostatecznie bracia poproszą go, żeby (po śmierci ich prezbitera) został ich kapłanem.

Abba posłusznie udaje się do Aleksandrii, przyjmuje święcenia i ze spokojem godzi się z faktem, że tuż po nich zostaje wypędzony z katedry. W końcu w ówczesnym imaginarium złe duchy przedstawiano właśnie pod postacią czarnoskórych, a więc nie uchodzi, żeby ktoś taki, nawet wyświęcony, za długo przebywał w biskupim kościele. Upokorzono Mojżesza i uczyniono pośmiewiskiem, a ten kiedyś tak porywczy i wciąż silny mężczyzna przyjął to, po czym udał się w swoją drogę, by nadal służyć.

Choć niewykształcony, mówi z głęboką mądrością. Używa nośnych obrazów i przez jego słowa przebija głębokie doświadczenie wypowiadanych prawd. Pogodził się też ze swoim ciałem i wie, że trzeba liczyć się z jego ograniczeniami oraz potrzebami. Umie też rozpoznawać źródła natchnień, które się w jego umyśle pojawiają. Do dziś jest zaliczany do największych mistrzów sketyjskiej pustyni.

Zginął zamordowany podczas zbójeckiego napadu na osadę mnichów na początku V wieku. Wiedział, że rozbójnicy przyjdą, jednak odparł, że zostaje, bo już długo czeka, aż wypełnią się na nim słowa, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. I tak się stało.

Dla mnie jego historia kończy się tak, jak powinny kończyć się wszystkie legendy – nie tyle śmiercią czy ukaraniem złego bohatera, co jego nawróceniem i osiągnięciem przez niego świętości. Zły musiał odejść z kwitkiem i jakże to piękne zakończenie tej historii.

A Jana Kasjana polecam, nie tylko dlatego, że wydaje go wydawnictwo, dla którego pracuję 😀 Kupić można TUTAJ, jest też e-book.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s