Piszę teraz szkic o drugim zajęciu Lwowa przez sowietów. Ramę chronologiczną opieram póki co na kronice lwowskiego klasztoru. Miejscami trąci watą, ale nie brak i soczystych konkretów. Są też fragmenty osobistych dywagacji autora, o. Mariana Łanochy, na temat dziejących się wydarzeń.
Takiego rodzaju właśnie passus mnie dziś jakoś szczególnie dotknął. Kronikarz pisze:
„Ze Lwowa masa ludzi już wyjechała, a przy ul. Dąbrowskiego, gdzie odbywa się rejestracja*, jest zatrzęsienie. Gdy ludność polska wyjedzie ze Lwowa i zostaniemy bez parafian – oczywiście, że i my nie pozostaniemy z prostej przyczyny: dla kogo żyć i z czego żyć? (podkr. moje)” (s. 133).
Dla kogo żyć i z czego żyć? Pytanie z cała mocą pokazujące, jak bardzo ojcowie stali się, dzięki konfiskacie dóbr, zawiązani ze wspólnotą, której służyli.
Piękne dla mnie jest to, że na pierwszym miejscu jest pytanie o sens ich obecności w mieście, w którym nie mają komu służyć. Ojciec wciąż posługuje się przedwojennym schematem postrzegania społeczności, zgodnie z którym każda grupa narodowa jest też odmienną grupą religijną – tak wyglądała społeczność kresowa przed II apokalipsą. Radzieckie postapo przeorze ten świat, ale to jeszcze to pokolenie, w którym zmiana wyznania była także jakby porzuceniem swojej tożsamości narodowościowej.
Wracając z marginesu – jest moc w tym widzeniu siebie jako kogoś, kto żyje dla wiernych. Nie dla siebie, rozwoju intelektualnego/duchowego, ale żeby głosić, odprawiać msze, spowiadać, być z ludźmi i dla ludzi. Wspólne przeżycia wojenne z pewnością bardzo dominikanów związały z wiernymi, którzy przychodzili do ich kościoła, nie miejsce tu, by szerzej pisać, w jaki sposób to powiązanie widać w źródłach <lokowanie produktu> będzie o tym w książce <koniec lokowania produktu>. Była to też cenna lekcja, którą, takie mam wrażenie, spora część ojców twórczo wykorzysta, odtwarzając polską prowincję a PRL-u. Jest to też dotknięcie sedna życia kapłańskiego, a dominikanie to przecież zakon klerycki. Powołani do tego, by służyć. By żyć dla wiernych.
A ci już zadbają, żeby bracie mieli za co. Żyć oczywiście 😀
*wyjeżdżających – trzeba było zdeklarować i udowodnić przynależność narodowościową