Proszę poznać, to kąkol (Agrostemma githago). Kwiecie śliczne, subtelne i o przyjemnie włochatych łodygach tudzież listkach, acz jednocześnie zasłużenie złej sławie. Jezus przywołuje go w przypowieści podanej przez Mateusza (zob. Mt 13,24nn). Od razu ostrzegę, że w najnowszych tłumaczeniach nie znajdziecie kąkolu a słowo „chwast”. Użyty w oryginale grecki rzeczownik zizania rzeczywiście ma takie podstawowe znaczenie, jednak moim zdaniem słusznie ks. Wujek i jemu współcześni wybierali to drugie. O tym jednak za chwilę.
Wróćmy do delikatnej roślinki z rodziny goździkowatych, o purpurowych kwiatkach. Teraz przez chwilę będzie botanicznie, bo okazuje się, że w tym przypadku botanika jest doskonałym źródłem dla teologii.
Otóż kąkol ma tę słabość, że nie jest w stanie rozsiewać się sam. Ponadto nie może być posiany zbyt głęboko, bo nie wykiełkuje, ani nie może leżeć w ziemi zbyt długo, bo po już po roku zgnije. Potrzebna była jakaś metoda, żeby to obejść. Przyjął więc taką strategię, że podczepi się pod zboża, które uprawiają ludzie, i w ten sposób te dziwne osobniki na dwóch nogach będą mu umożliwiały ekspansję oraz przetrwanie.
Niestety, roślina ta za pomoc w podtrzymaniu jej gatunku nie okazuje wdzięczności a wręcz przeciwnie. Oczywiście wyjaławia glebę, choć mniej niż inne chwasty. Podstawowy problem polega jednak na tym, że jej ziarno jest silnie trujące, nie tylko dla ludzi – dla hodowanych przez człowieka zwierząt także.
Zawarte w niej saponiny (ukłon podziękowania dla medonetu) są co prawda środkiem leczniczym, ale nie w tak wysokim stężeniu, dlatego spożycie pieczywa z mąki, do której domieszane było ziarno kąkolu a nawet mięsa zwierzaka, który wcześniej padł, bo jadł te nasiona, prowadziło do ciężkiej choroby a nawet śmierci. U takich pechowców następowało uszkodzenie czerwonych krwinek, porażenie mózgu, serca, układu oddechowego a nawet zniszczenie szpiku. Co prawda próbowano używać wyciągu z kąkolu do usuwania trądziku, ale nawet przy zastosowaniu zewnętrznym okazywał się szkodliwy.
Dlatego też zdarzało się, że jeśli jeden gospodarz miał coś do drugiego i chciał się zemścić, dosiewał na mu polu kąkol lub dosypywał go do ziarna siewnego. Jak widać, praktyka wyjątkowo perfidna.
To ze względu na szkodliwość tej rośliny ludzie, jeśli zauważali kąkol w zbożu (jak słudzy w tej przypowieści), usuwali go. Robiono to na dwa sposoby: wycinano go podczas wegetacji tak, żeby nie zdążył zawiązać nasion (ale tu zawsze było ryzyko, że się coś ominie), lub robiono to, co zaleca gospodarz a co jest bardziej skuteczne. Wtedy żęto ręcznie, więc po prostu przeglądano snopki i kąkol zrzucano na stosik, który potem podpalano, żeby przypadkiem się nie wysiał. To, że chwast jest dosiany do zboża a przede wszystkim metoda poradzenia sobie z nim wskazuje na to, że Jezusowi chodzi precyzyjnie o to purpurowe, nie dowolny chwast. Przemawia za tym jeszcze jeden argument.
Otóż gospodarz powstrzymuje nadgorliwe sługi przed wyrywaniem. Dlaczego? Pszenica ma korzenie wiechciowe, blisko powierzchni ziemi, więc łatwo ją wyrwać. Kąkol? O, ten jak już się zakorzeni, to konkretnie – wpuszcza głęboko w ziemię pal i nie da się już tak łatwo usunąć. A jak by nawet go wyrwano, to z sąsiadami, więc nie opłaca się skórka za wyprawkę.
Zresztą nie bez powodu to samo słowo oznaczało chwast i kąkol, bo ten drugi to jest chwast par excellance, po prostu Chwast.
Jezus, podając uczniom wyjaśnienie tej przypowieści, mówi, że pszenica to synowie Królestwa, kąkol to synowie złego, słudzy to aniołowie, żniwo to koniec świata. To opowieść o tym, że w Kościele zawsze będą grzesznicy i to nie byle jacy, ale tacy, których próba usunięcia poczyni wielkie wyrwy wśród wiernych. Do tego będą rodzić niesłychanie trujące owoce, jednocześnie sprawiając wrażenie delikatnych i subtelnych, sam urok i słodycz. Bóg nie będzie miał co do nich złudzeń a ich końcem (oraz pochodzących od nich dzieł) będzie ogień wieczny.
Ciekawe dopowiedzenie do tej historii wynika właśnie z opisu systemów korzeniowych. Synowie Królestwa są w doczesności płytko zakorzenieni, na tyle tylko, by osiągnąć zdolność do wydania owocu. Synowie złego rozpierają się w niej z mocą, wrastają w głąb, bo też ich życie i trwanie jest skupione tylko na tym, co tu i teraz.
Często jednak tę przypowieść interpretowano też jako dotyczącą ludzkiego serca: ziarnem jest słowo Boże, nasionami kąkolu – pokusy.
I tu także botanika ciekawie dopełnia dane biblijne. A dokładnie chodzi o to, jak uniknąć obecności tego chwastu. Tekst ten jest już długi, więc będą punkta, dla krótkości:
- Najważniejsza jest profilaktyka. Do niej należą następne wymienione elementy.
- Głęboka orka, bo kąkol nie wykiełkuje poniżej 7 cm w glebie.
- Troska o wysokiej jakości a przede wszystkim czyste ziarno siewne, z pewnego źródła.
- Kontrola zasiewu – kąkol bardzo lubi zboża ozime i na ogół widać, jak sobie przed mrozami wyrasta, i wtedy można go potraktować bronami lub opryskiem.
- Zmianowanie upraw (np. posadzenie ziemniaków lub posianie jakichś motylkowych), bo nasiona kąkolu mają tylko rok trwałości.
- Roślina ta jest wrażliwa na niszczenie, a więc jeśli ją się regularnie w trakcie wegetacji kosi, to nie wyda nasion – tu głównie chodzi o egzemplarze na miedzach, łąkach i w międzyrzędziach na polu.
Jaka z tego nauka moralna? Jeśli chodzi o pokusy i grzech, najważniejsza jest profilaktyka: przeoranie serca a dokładnie zgoda na to, by Bóg je przeorał, bo On to zrobi do głębi, i związana z tym znajomość siebie; jak przyswajamy coś w sferze duchowej, to tylko z pewnego źródła, najlepiej mającego imprimatur; jak już coś wyrasta, sprawdzamy, czy mimo wszystko coś dziwnego nie wychyna z serca a jeśli tak, to traktujemy to spowiedzią; znajdujemy w życiu czas na różne aktywności – Boże uprawy kiełkują w nas i rosną nawet bez nieustannego stania nad nimi; jeśli widzimy, że pokusa wykiełkowała i nawet już kwitnie – do konfesjonału, tu w charakterze kosiarki.
I to by było na tyle w temacie botaniki jako źródła teologicznego. A kąkolu unikajcie, chyba że będzie robił za roślinkę ozdobną na balkonie. Byle się nie rozsiał.
grafika: Wikipedia Commons