[Gwala] Brat Zero Waste

Za mną kolejne wywiady z dominikanami do książki o br. Gwali. Równolegle piszę pierwsze rozdziały (nie da się pisać tylko jednego, bo źródła się zazębiają), przez co mam ciekawe doświadczenie patrzenia na tego samego człowieka jednocześnie z perspektywy początku i końca jego życia. Przyglądam się temu, jak był formowany, a jednocześnie słyszę o tym, jakie owoce przyniosło to wychowanie oraz doświadczenia, z jakimi musiał się mierzyć w życiu. Fascynujące jest to, jak po ponad półwieczu w zachowaniu brata wciąż widać pewne postawy wpojone i przyjęte przez niego na początku drogi.

Jedną z nich była niechęć do marnotrawstwa. Gwala nie widział nic wstydliwego lub zabawnego w zbieraniu tzw. surowców wtórnych. Za czasów nieboszczki komuny promowano intensywnie skup butelek i makulatury, sama pamiętam, jak w szkole urządzano zbiórki tej drugiej, chyba były nawet jakieś konkursy z tym związane. Brat nauczył się korzystać z tego. Podczas spacerów zbierał butelki i te, które nadawały się do skupu, sprzedawał. Nie były to jakieś wielkie pieniądze, ale coś zawsze wpłynęło.

W klasztorze słynął z czynności nazywanej przez braci gwaleniem tudzież gwalowaniem papieru. Zbierał wszelkie papiery i tekturę, pakował w zgrabne paczki i co jakiś czas na Stolarską zajeżdżał samochód, który zabierał te pakunki, po czym na konto klasztoru wpływała należność za nie. Dodajmy, że lata dziewięćdziesiąte to rozkwit popularności ksero, więc po braciach klerykach i wykładowcach zostawały dosłownie tony papieru. Dzięki bratu nie trafiły na wysypisko, tylko poszły do ponownego wykorzystania. Nota bene o tej praktyce Gwali wspomniał nawet prowincjał o. Zięba w swoim kazaniu z okazji sześćdziesięciolecia ślubów wieczystych brata.

Kolejnym przejawem, z jednej strony, szacunku do druku i książki, a z drugiej – niechęci do niszczenia czegoś, co może się jeszcze przydać, było podejście do książek brakowanych w bibliotece. Otóż od czasu do czasu robi się w księgozbiorze porządek i usuwa dublety, pozycje zbędne z punktu widzenia danej biblioteki (np. podręcznik hodowli królików raczej nie przyda się teologom lub filozofom) lub podniszczone. Gwala brał te książki, wybierał z nich nadające się jeszcze do użytku i wysyłał swojej rodzinie. Jego bratowa była tercjarką dominikańską, więc wszelkie pozycje poświęcone duchowości i zakonowi były mile witane a także czytane i pożyczane reszcie dzwolskiej fraterni.

Najbardziej mnie rozczula ostatni przykład, o którym tu napiszę. Otóż bratu zdarzało się, zanim to się stało hipsterskie i modne, nosić dwie różne skarpetki. Po prostu jeśli w parze jedna szybciej się zużyła, nie widział powodu, żeby wyrzucać tę jeszcze zdatną do użytku. Lubię takiej bardzo osobiste detale, one nadają obrazowi danej osoby rysów, które pozwalają uchwycić jej własną charakterystykę.

Ktoś może uznać, że te historie świadczą o skąpstwie brata a nie jego gospodarności. Powiem tak – jeśli widzi się je w szerszym kontekście, głównie jego hojności i wielkoduszności wobec współbraci oraz rodziny, tezy tej nie da się utrzymać. Po prostu on umiał być w roztropny sposób ubogi. Coś, czego współczesny świat się uczy we wszelkich nurtach minimalizmu i zero waste, Gwala opanował do perfekcji dzięki swojej prostocie, dobroci i niechęci do marnotrawienia nawet najdrobniejszych Bożych darów. Podziwiam.

 

Jedna myśl nt. „[Gwala] Brat Zero Waste

  1. Pingback: Blogowe podsumowanie października – Marcin Romanowski

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s