[MC] Stałe i zmienne

Odwiedzanie wciąż tych samych miejsc pozwala odkryć, że świat, wciąż ten sam, nie jest taki sam. Bardzo zmieniają się tatrzańskie lasy, w dużej mierze przekształcone na przełomie XIX i XX w. Posadzone wtedy świerki masowo teraz umierają, co sprawia, że szlaki wyglądają inaczej, odsłaniają się też widoki zasłonięte wcześniej lasem i które za kilkanaście lat znów znikną za nim, choć teraz już jodłowo-buczynowym (zarząd parku stawia na sprawdzone przez naturę formy).

Las świerkowy ma ubogą ściółkę, co sprawia, że jest przejrzysty (zachwycałam się tym zresztą w opisach drogi na Kondratową), za to kiedy umiera, z głębin ziemi ruszają ku górze wszystkie dotychczas tłamszone a światłolubne rośliny. Prawie słychać w ich poszumie gromkie: „Tera my!”. I nie tylko tera, wygląda na to, że wprowadzony przez człowieka i świerki ordung nie jest tym pomyślanym przez naturę. Wystarczył więc mały robaczek i kilka porywistych wiatrów, żeby wszystko znów było po staremu, czyli tak, jak być powinno.

Koniec każdego totalitaryzmu: infekcja szerząca się jak ogień, bo po odlanych z jednej foremki jednostkach, po czym zapaść sponsorowana przez naturę.

W porównaniu z zeszłym rokiem zmieniło się też wiele w świecie ptaków w MC. Widuję stada zięb, namnożyło się wróbli i kosów. Jaskółek jest, jak było, czyli dużo. Uciekły gdzieś kwiczoły, kopciuszki i rudziki. Szczygły mi mignęły, ale w poprzednie lata też nie były szczególnie liczne. Wypatrzyłam sikorki sosnówki, które przypominają bogatki, tylko mają szare brzuszki a nie żółte, są też nieco mniejsze. Kopciuszków mi brak, lubię ich ruchliwość i nie są tak pyskate (dziobate?) jak wróble.

Są pliszki, zwłaszcza w Dolinie Złotej oraz przy sanktuarium, i mignęło mi parę drozdów obrożnych. Rozglądałam się też za krukami, których para gniazduje gdzieś w okolicach MC, bo co roku je widuję (w zeszłym to nawet leciały z trójką młodych). Dopiero dziś miałam okazję wymienić spojrzenia z jednym z nich, ale tak na odległość.

Za to jak dopadł mnie kryzys pod Przełęczą pod Kopą, to usłyszałam znad grani charakterystyczne chrapliwe głosy skrzydlatej czerni. Obejrzałam się i faktycznie kołowały – obstawiam, że była to ekipa mieszkająca w Dolinie Bystrej. Jeśli liczyły, że zostanę na szlaku w ramach padliny, to się przeliczyły. Nie ma tak dobrze.

Byłabym zapomniała – na Rusinowej widziałam polującą pustułkę! Niesamowity widok. Szczególnie w chwili, kiedy pikowała po zdobycz.

Przyjeżdżam wciąż w to samo, choć nie takie samo miejsce. Nie nudzę się tym. Dzięki temu upewniam się, że są punkty stałe, zaś w ich granicach, a więc w oparciu o nie, ciągła zmiana i przekształcenia. I tak sobie myślę, że mądrość polega na właściwym określeniu, co jest stałą, a co zmienną.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s