Nawa

W mrok i pokasłującą ciemność kościoła wpada najpierw dźwięk dzwonków. Z zakrystii wysnuwa się, poprzedzona słupem wonnego dymu, długa smuga światła – wzorem Izraelitów faceci w bieli, diakoni i ojcowie zdążają ku górze Horeb ołtarza. Kiedy tam dotrą, potok światła rozleje się po wnętrzu Kościoła. Całe morze jasnych punkcików, rozbijających mrok przedświtu.

Moje ulubione miejsce na roratach jest w prezbiterium, teraz zabudowanego rusztowaniami (remonty, remonty…). Widać stamtąd cała nawę główną i remontowaną nawę południową (rusztowania, rusztowania…). Codziennie, kiedy kończyły się roraty, nie potrafiłam się oprzeć wrażeniu, że nawa* dosłownie stała się okrętem.

Płyniemy pod jego pokładem, patrząc, jak o poranku powoli rozszarza się sklepienie, choć na dole wciąż jedynym źródłem światła pozostają płomyki naszych świec. Już wkrótce bazylika-arka wypluje nas na ulice miasta, ale jeszcze płyniemy w stronę nadciągającego Poranka. Niech będzie błogosławiona nieuchronność jego nadejścia!

A tu mały detalik z rusztowań. Ewangelizacja zawsze, wszędzie i na wszelkie sposoby 😀
20181212_061610[1].jpg

  • navis – łac. okręt, statek.

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s