Pamiętacie ekranizację „Wiedźmina”? A dokładnie to, jak scenarzyści zarżnęli dynamiczną i dowcipną prozę Sapka, zamieniając ją w mdlącą papkę, której nie potrafiła uratować nawet rewelacyjna muzyka Ciechowskiego?
„303. Bitwa o Anglię” cierpi na syndrom Wiedźmina i to w ostrej postaci. Na szczęście efekty specjalne nie są na poziomie gumowego smoka, ale montaż już tak. Prawdę mówiąc, większe napięcie było zbudowane w prlowskich kronikach filmowych niż w tym filmie. Nawet sceny bitew powietrznych nie dają rady, bo są chaotyczne a chwilami po prostu za krótkie – zanim widz się wciągnie, piloci są już w kantynie.
Kiedy ginęli kolejni bohaterowie, jakoś to po mnie spływało. Nie ma czasu ich polubić, główną motywacją działania jest zemsta a formą życia międzybitewnego – chlanie na umór przeplatane z korzystaniem z okazji do seksu bez zobowiązań.
Co do poziomu gry, to chyba Dorocińskiemu i Milo Gibsonowi ktoś zapomniał powiedzieć, że nie muszą się starać. Ten pierwszy niewiele miał do zagrania, ale wyraźnie odcina się poziomem od reszty pierwszoplanowych postaci, Gibson też wykreował wiarygodną postać. Gwiazdę „Gry o tron” pominę milczeniem. Nie mówiąc o tym, że po angielsku mówi swoim głosem, a po polsku jest dubbingowany, co słychać. Bardzo słychać.
Zapowiedzią poziomu filmu są już chamsko zrobione napisy – ostatnio takie widziałam w latach dziewięćdziesiątych, jeśli nie wcześniej. Pojawiają się też na końcu i w równie żenującej postaci, coś jak wieczysta prowizorka („Pani Grażynko, pani przepisze to na komputerze, nałożymy na stopklatce w ostatnim ujęciu i wystarczy”).
Fajnie, że film pokazuje bez osłonek to, jak traktowano polskich pilotów: zarówno zanim pokazali, co potrafią, jak i po wojnie. Wiele mówi scena parady w dniu świętowania zwycięstwa. Wielokrotnie wraca też temat tego, ile wnieśli do zwycięstwa w bitwie o Anglię, ale przypomina to bardziej wykład, a nie coś, co chwytałoby za serce. Moralina w nudno-mdlącej postaci, powiedzmy: rzadki kleiczek.
Ciekawa jest konwencja, w jakiej pokazywane są sceny z okupowanej Polski, głównie śmierci rodzin Polaków. Tylko jest to tak zagrane i wyreżyserowane, że za nic nie potrafiłam się z tymi postaciami utożsamić. A jeśli ja miałam z tym kłopot, to co powiedzieć o angielskiej publiczności?
Film jest niedopracowany, nieprzemyślany do końca, miejscami totalnie bez wyczucia a na pewno bez wyraźnego wewnętrznego rytmu, który trzymałby w napięciu uwagę widza i poruszał jego emocje. Sceny są urywane, czasem klejone bez większego związku, czasem przeciągane bez potrzeby. Jak pomyślę, z jaką frajdą czytałam „Dywizjon 303” Arkadego Fiedlera, i widzę, co z tej historii zrobiono w tym filmie, to nie wiem: śmiać się czy płakać?
Klątwa Wiedźmina ciąży najwyraźniej także na koprodukcjach…
Miałem się wczoraj wybrać na ten film. Pani recenzja raczej nie odebrała mi ochoty, ale bez wątpienia wzbudziła nastawienie, które nie będzie pomagać w oglądaniu😐 A może jednak nie będzie tak źle?😉
Będę wdzięczna za wrażenia, szczególnie jeśli będą sprzeczne z moimi!
Jasna sprawa, Pani Elu! Nie omieszkam tego uczynić! 😎
Pani Elu, zobaczyłem film… Ten drugi… Co to niby Historia Prawdziwa… Chyba już sam ten podtytuł zapowiada turbulencje…
To co mi zostało po nim, to świetny kadr, kiedy Paszkiewicz mówi do Fiedlera, że nie strzela z nienawiści do Niemców, bo bez sensu iść z nienawiścią przez życie (może nie te słowa, ale taka myśl)
Cała reszta polityki GB wobec naszych żołnierzy znana mi jest z innych przekazów.
Film, wg mnie, niestety, komercyjny, mający trafiać pod strzechy pubów i do mentalności ich bywalców. Ja wiem, że żołnierze, zwłaszcza na obczyźnie i w takich okolicznościach, to nie kapłani pustelnicy, czy choćby ministranci, ale odtwórstwo osobowości tamtego czasu, to chyba jakieś nieporozumienie.
No a ten przez Panią recenzowany – czeka.
Podejrzewam, że po zderzeniu z owocem polskiej kinematografii ten brytyjsko-polski będzie się podobał 🙂 Na „Historię prawdziwą” miałam iść, ale jak obejrzałam recenzje a potem zwiastun, to stwierdziłam, że kiedyś na vod obejrzę. Ksiądz mnie tylko w tym przekonaniu utwierdził.
Czekam na wrażenia z drugiego seansu i serdecznie pozdrawiam!