Aż dwa cykle tanich seansów w krakowskich kinach studyjnych, więc też i lista widzianych obrazów długa. Za to recenzje będą mikro:
„Party” – politycznie niepoprawne rozmowy przy umieraniu męża ministry w gabinecie cieni (a taka fajna imprezka miała być…), przy czym główna bohaterka filmu ani razu nie pojawia się na ekranie.
„Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” – wart każdej nagrody, jaką otrzymał i jakiej nie otrzymał.
„Morderstwo w Orient Expressie” – Suchet – Branagh 1:0 (sory, Kenneth).
„Manchester by the Sea” – tzw. „życiowa” historia, ale jak zagrana i opowiedziana! Warto. Bardzo. Nie raz.
„Czerwony żółw” – 3 W: wielopoziomowa, wschodnia (Japonia) wspaniała baśń narysowana piękną kreską; do wielokrotnego stosowania (to jednak 4 W).
„Nić widmo” – romans BDSM w estetyce lat pięćdziesiątych (fajne kiecki i stylizacje), tyle że w roli pejczyka występują trujące grzybki.