Mam słabość do setnika z Kafarnaum. Nie pamiętam dokładnie od kiedy, ale zachwyca mnie ten człowiek. Dziś, tak bez powodu, przyszedł mi na myśl, kiedy przygotowywałam śniadanie. A potem poszłam na mszę i usłyszałam powód – było o nim w słowie, jakie nam dziś daje Kościół, Matka nasza.
Najpierw jednak była myśl przy porannym mieszaniu owsianki z jagodami i zaparzaniu kawy. Myśl, że setnik łączy w sobie w genialny sposób przeciwne sobie ingrediencje, które po przereagowaniu dają ekstrakt w postaci czystej pokory.
Jest dowódcą dużego oddziału (w greckim tekście to wręcz uderza – hekatontarchos: przewodzący stu; wiodący stu) i przedstawicielem tych, którzy na tamtym terenie sprawują boleśnie realną, bo zbrojną władzę.
Cieszy się posłuszeństwem podwładnych, co sam z wielką prostotą wyznaje: „Mówię temu: Idź!, a idzie, drugiemu: Przyjdź!, a przychodzi, i słudze memu: Zrób to!, a robi”. To znaczy, że nie jest ofiarą losu, która potrzebuje potrzebuje potwierdzenia od Żydów, a utrzymując z nimi dobre stosunki i przyjmując z wiarą ich wierzenia, nie robi tego ze słabości.
Dobrze zna mechanizmy władzy, a wiedzę tę zdobył w praktyce i jest ona dla niego czymś naturalnym. Potrafi też stworzyć analogię między swoją sytuacją a sytuacją Rabbiego. To z kolei wskazuje na sporą inteligencję połączoną udanie z życiową mądrością.
Zna swoje mocne strony i jest świadomy swojej siły oraz wartości. A jednak.
Jednak przychodzi do wędrownego Nauczyciela z podbitego narodu i odsłania przed nim swoją słabość. A tą słabością jest miłość do sługi, który jest sparaliżowany i bardzo cierpi. Co więcej, grecki tekst dorzuca do tego jeszcze jeden niuans – setnik, mówiąc o chorym, używa słowa „pais”, które w podstawowym znaczeniu dotyczy dziecka, chłopca lub dziewczynki, a dopiero w dalszym sługi lub niewolnika, ale też raczej młodego.
Mężczyzna wraca wciąż z frazą: „moje dziecko” – moje dziecko choruje, moje dziecko bardzo cierpi. Tak, sługa, niewolnik, ale dla setnika to jest ktoś tak bliski, jak jego dziecko (tu wchodzi kwestia rozumienia relacji w rzymskiej familia, ale to zostawiam). Nie musi go kochać, ale go kocha, i to stawia go w pozycji kogoś, kto jest zależny od łaski drugiego i to ze względu na swojego sługę. Nie: syna, żonę, matkę. Sługę.
Jezus nie czeka na prośbę o uzdrowienie – sam proponuje pomoc. I wtedy Rzymianin znów się uniża: „Nie jestem godzien (hikanos), żebyś wszedł pod mój dach”. Używa słowa, które oznacza kogoś, kto nie jest zdolny, odpowiedni, zadowalający na tyle, by przyjąć Jezusa do siebie.
„Powiedz tylko słowo”. Sam zapewne nie wie, jak potężne jest to stwierdzenie, jak głęboko sięga w historię Boga i człowieka, jak mocno odwołuje się do całej tradycji Izraela. Jak jasno i bezpośrednio wyznaje właśnie wiarę. Wiarę, że Bóg słowem może stworzyć świat i człowieka, słowem może też go uzdrowić. „Powiedz tylko słowo, a moje dziecko zostanie uzdrowione”.
Potem padają słowa, które brzmią jak próba wytłumaczenia swojej postawy, jakby setnik bał się, że urazi Rabbiego odmową przyjęcia Go u siebie. Rzymianin trwa w postawie uniżenia, choć mówi o swojej władzy. Ostatecznie usłyszy jedną z najpiękniejszych pochwał w Ewangeliach: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”.
Dlaczego napisałam na początku o czystej pokorze? Setnik jest kimś znaczącym i jest nim nie bez powodu, o czym świetnie wie i nie waha się o tym mówić wprost. Jednocześnie wie, że w oczach Żydów jest nieczysty i nie boi się tego uznać, nie boi się też odsłonić publicznie swojego czułego punktu i prosić o pomoc. Zna prawdę o sobie, o świecie, a ostatecznie okazuje się, że jak nikt rozumie, co to znaczy, że Bóg jest Wszechmogący. I wierzy tej Wszechmocy; wierzy, że jeśli stanie przed Nią w prawdzie, otrzyma to, o co prosi: słowo dające życie.
Pokora to świadomość swojej wartości, ale też umiejętność widzenia jej we właściwych proporcjach, jeśli zestawi się ją z wielkością Boga. Ze wszystkimi naszymi cnotami i osiągnięciami jesteśmy wobec Niego kimś, kto jest ikanos, ale jest coś, co nas łączy – zdolność do miłości, która nawet nie zauważa, że się uniża; która zapomina o swojej wielkości, dlatego tylko, że kocha.
Na szczęście żeby uzdrowić naszą niegodność wystarczy jedno Jego słowo. Bóg nam go nie poskąpi, bo jak usłyszymy jutro w Ewangelii (uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok), Jego dotyka nasza wiara. Dotyka i głęboko porusza.