Była sobie jodła, potem ją jodły robaczki, a je z kolei jodły dzięcioły. Efektem jest ten widok, który w poetyce Exultetu można by określić słowami „owoc konsumpcji owadziego stada i pracy dziobów dzięciolich”. Inaczej rzecz ujmując – mogłaby się przedstawiać: „Mów mi Ementaler”.
Wyhaczyłam ją, schodząc dziś z Wiktorówek w tempie przyśpieszonym irytującą się za moim plecami burzą, która co jakiś czas popluwała na mnie kroplami deszczu. Widziałam, że nadciąga, już podczas konsumpcji oscypków i żurawiny na Polanie Rusinowej. Chmury wynurzające się spoza Tatr Wysokich zdecydowanie wyglądały na takie, z których rąbnie. I nie wyglądały tak na próżno. Mnie od kompletnego przemoczenia uratowało to, że pan Staszel właśnie wracał z TPNu i zostałam przez niego zgarnięta z drogi do MC, zanim zaczęło tak od serca lać.
Na szczęście było już po wizycie u Pani Jaworzyńskiej i mszy, więc mogły sobie wyglądać. Tyle, że moje plany rzucenia okiem na Wodogrzmoty Mickiewicza zakończyły grzmoty zupełnie innego rodzaju. Cóż, taki urok tutejszej aury.
Ogólnie na szlaku na Rusinową, ale też w okolicach Murzasichla i Cyrhli łyso. Kornik drukarz do spółki z halnym posprzątali świerczynę. Fascynujący jest widok tych miejsc, bo świerki wywiało, a jodły stoją. Takie trochę nieubrane, bo do tej pory dolne partie ich pni zasłaniali sąsiedzi, ale zielona czupryna na wierzchołku dumnie powiewa. Niżej buki, jarzębiny i reszta liściastego towarzystwa próbuje wykorzystać sytuację i rozrosnąć się, póki jest światło. Są już nasadzenia, przynajmniej w Murzasichlu, więc dolce vita liściastych długo nie potrwa.
Tęskniłam z tutejszą ciszą i tutejszymi zapachami: schnącego siana, świeżego drewna, wędzonego owczego sera, a także tymi mniej poetyckimi. I za ciepłem słońca przewianym chłodnym wiatrem. I szumem potoku, choć widać, że w tym roku tak raczej oszczędnie płynie.
Dziś, kiedy na zakończenie mszy o. Wojtek modlił się modlitwą do Matki Bożej Królowej Tatr, nieco spociły mi się oczki. To piękny tekst, taki prawdziwy i przez to mocny. Tutaj ogólnie jeśli coś nie jest zakorzenione w rzeczywistości oraz prawdzie o Bogu i człowieku jak jodła w ziemi, to kończy wcześniej czy później z korzeniami na wierzchu albo złamane jak świerki. Może to pomoże mi w obrachunku ostatniego roku. To zdecydowane wezwanie do uczciwości.