O Duchu Świętym bardzo fizjologicznie

Pomyślałam, że spiszę to, co mówiłam w Opolu na temat Ducha Świętego w codzienności chrześcijanina. Nie jest to zapis tego, co powiedziałam – raczej podsumowanie i może uzupełnienie, bo treści te jakoś nadal we mnie pracują.

Wyszłam od tego, jak św. Paweł w Liście do Efezjan opisuje rolę Ducha Świętego w tworzeniu jedności Kościoła. Używa obrazu jedności ciała i to w trzech odsłonach: rozumienie podstawowe (spójna całość złożona z różnych elementów), małżonkowie (słynny fragment z Ef 5), pochodzenie od jednego ojca. W każdej z tych odsłon Duch ma określoną rolę (szczegółowo pisałam o tym w moim dr).

ciało – życie
małżeństwo – dar ślubny
rodzina – dziedzictwo

Dość długo szukałam obrazu, który pomógłby mi powiedzieć o Duchu jako Ożywiającym. Z pomocą przyszła mi Juliana z Norwich i mój bioetyczny szmergiel.

Otóż mistyczka używa w „Objawieniach Bożej miłości” obrazu Chrystusa jako matki. Bingo! Ta metafora, pociągnięta dalej i uzupełniona o to, co wiemy na temat fizjologii ciąży, genialnie tłumaczy także rolę Ducha.

Najpierw fizjologia: po zapłodnieniu rozwijający się już zarodek wędruje sobie przez kilka dni do jamy macicy, a jak już trafi na sprzyjające okoliczności przyrody, zagnieżdża się i wytwarza łożysko oraz pępowinę. Przez cały czas, także przed implementacją, jest odżywiany i stymulowany do rozwoju przez organizm matki. Początkowo nie przypomina dorosłego osobnika, ale im dłużej jest połączony z matką, tym bardziej się do niej upodabnia, pozostając jednak sobą – osobnym organizmem. Jeśli by dziecko w trakcie ciąży zawiązało na pępowinie węzeł albo w inny sposób spowodowało brak jej drożności, zacznie obumierać a na pewno nastąpi jego powolna degeneracja lub niewystarczający rozwój.

Teraz teologia:

okres między zapłodnieniem a implantacją – życie przed chrztem
Bóg o nas się już troszczy, stymuluje nasz rozwój, żyjemy w Nim, jednak brak zjednoczenia – Duch jest, ale na zewnątrz, działa bardziej NA nas niż W nas.

moment implantacji – moment chrztu
zostajemy włączeni w Chrystusa i jednocześnie wciąż pozostajemy sobą

rozwój łożyska i pępowiny – kolejne sakramenty wtajemniczenia
Duch przychodzi do nas przez sakramenty jak krew pępowinowa przez pępowinę: żywi nas, dostarcza tlen, przynosi przeciwciała, a więc leczy, i zabiera to, co szkodliwe albo niepotrzebne (tu mielibyśmy sakrament pokuty)
Ten obraz dobrze pokazuje jedno: Duch dla chrześcijanina nie jest elementem codzienności – On nią jest. To też może sprawiać, że przestajemy Go dostrzegać w tych Jego najprostszych a najbardziej żywotnych funkcjach, oraz w tych najbardziej oczywistych sposobach przychodzenia, a więc przez sakramenty, liturgię i słowo.

węzeł na pępowinie – grzech ciężki
Dla mnie obraz ten jest cenny z tego względu, że pokazuje skutki odcięcia się od łaski. Duch nadal jest – w końcu są wody płodowe – ale przestajemy się rozwijać, następuje degeneracja naszego życia wewnętrznego a im dłużej to trwa, tym mniej przypominamy Chrystusa, naszą Matkę. Stajemy się coraz bardziej karykaturą i Jego, i samych siebie.
Może dlatego widzę czyściec, ciągnąc metaforę, jako inkubator. Niestety, nie ma opcji kangurowania, ale jest pewność, że dziecko go opuści w dobrym stanie i będzie żyło.

Co do drugiego obrazu – małżeństwa – to Duch jest darem, jaki pan młody zostawiał rodzinie panny młodej jako gwarancję, że po nią wróci. Ile razy przychodzimy na liturgię, przyjmujemy sakramenty, czytamy słowo, wzywamy Ducha na modlitwie, to jakbyśmy otwierali skrzynię, w której leży podarunek ślubny Jezusa.

I za każdym razem oznacza On to samo: „Jestem, kocham cię, będziemy razem”. Jest to też znak, że mamy już oblubieńca. Przynależymy do Niego, ale też On do nas.

Wreszcie trzeci znak – dziedzictwo. Duch jest zadatkiem Królestwa, jakie otrzymamy od Ojca. Jest jeden warunek wejścia w jego posiadanie – musimy się wykazać właściwym pochodzeniem; musimy być podobni do Ojca. I św. Paweł udziela, moim zdaniem genialnej, odpowiedzi na to, co nas najbardziej do Niego upodabnia – miłosierdzie wyrażające się w przebaczeniu.

Nie ma cudów, jesteśmy wszyscy usiani bliznami i ranami, jesteśmy słabi i egocentryczni, co przekłada się w codzienności na to, że ranimy siebie i innych. Dlatego miłosierdzie wyrażające się w przebaczeniu jest czymś nieodzownym dla życia wspólnoty. I Duch jest tym, który nas do tej postawy uzdalnia: jest medium komunikacji, w tym sensie, że pozwala mówić i słuchać tak, że jesteśmy w stanie się porozumieć, pozwala nam doświadczać Bożego miłosierdzia (patrz wyżej: role krwi pępowinowej) i wreszcie uczy nas przebaczania. Dzięki temu Ojciec patrząc na nas, coraz wyraźniej widzi w nas rodzinne podobieństwo. Zbawienne, dodajmy.

Za co Trójcy cześć i chwała na wieki wieków. Amen.

PS
Fajnie to Pan Bóg wymyślił.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s