Wstałam przed 6.00, bo i tak sen sobie poszedł – zdrajca. I tak banalnie oraz bardzo wcześnie zaczął się najpiękniejszy, przedostatni dzień mojego wyjazdu. W planach miałam Wiktorówki. Dzień zaczynał się lekko chłodnawo, ale przejrzyście, czyli na pogodę. Bez pośpiechu przyszłam do Zazadniej i weszłam na szlak. I już po kilku krokach zrozumiałam, czemu to […]