Jest ciepły, majowy wieczór, tradycyjnie pachnący świeżo rozpalanym grillem. Siedzę sobie na balkonie i lenię się, korzystając z wrażeń estetycznych, których dostarcza mi lampion przywieziony z Kornowaca. Bardzo sympatyczne wrażenia, powiem wam. Skojarzenia też, bo przypomina mi o równie ciepłym wieczorze, który tam spędziłam, a dominowały w nim bodźce dźwiękowe. Dokładnie zaś: świerszcze. Cała orkiestra filharmoniczna świerszczy.
Do tej wioski pod Raciborzem zaprosiła mnie moja znajoma z czasów studiów, Kasia. Oprócz tego, że jest nauczycielem w tamtejszym gimnazjum, jest też mamą adopcyjną Karolinki. Zdecydowali się razem z Łukaszem (jej mężem) na przysposobienie malutkiej, wiedząc, że ma ona porażenie mózgowe. Miała żyć dwa lata, a w tym roku skończyła 11 – miłość jednak czyni cuda.
Ale ja wam dziś chciałam opowiedzieć o cudzie dotyczącym jej a uproszonym przez kogo innego – bł. Małgorzatę z Citta di Castello. Właściwie to on wydarzył się ot tak, jakby przez przypadek. Inaczej mówiąc – uważajcie, co czytacie.
Kasia zamówiła moją książkę „Mocni krzyżem” (zresztą na jej promocję mnie zaprosiła). Pierwszą opisywaną tam osobą jest bł. Małgorzata z Citta di Castello. Tercjarka dominikańska, patronka dzieci nienarodzonych, osób odrzuconych i niepełnosprawnych. A w momencie, kiedy książka dotarła do Kornowaca, Karolinka miała kolejne już w tym roku zapalenie oskrzeli. Z powodu porażenia mięśni odpowiedzialnych za oddychanie nie potrafi odkrztusić flegmy z dróg oddechowych, do tego każda gorączka u niej sięga 40 stopni i trwa minimum 4 dni.
W ramach urozmaicania jej czasu chorowania (drugi dzień wysokiej temperatury), Kasia zaczęła jej czytać o Małgorzacie. Biogram jest zakończony modlitwą za wstawiennictwem błogosławionej i ledwie lektorka skończyła ją czytać, córeczka przewróciła oczkami i zasnęła.
Rano obudziła się bez gorączki.
Małgorzata zawsze miała dobrą rękę do dzieci i chorych, ale żeby tak bez żadnych intensywniejszych sugestii wkroczyć do akcji… Niesamowita kobieta.
Lubię bardzo czytać o takich wysłuchaniach. Lubię w ogóle czytać o Bożej interwencji za wstawiennictwem świętych albo i bez ich pośrednictwach. Jest to krzepiące.
A maj, choć początek zimowy, teraz jest przepiękny. Jak we Włoszech.
Ołtarz u dominikanów przybrany cudnie. Pozdrawiam!
mnie też ten ołtarz zachwycił, bardzo majowy właśnie 🙂