Kraków za-burzony, jadę w autobusie i drzemię. Nagle z podkładu dźwiękowego (rozmowy, grad rozbijający się o dachowe okno, mijające mój środek transportu osobówki) wybija się dźwięczny, kobiecy głos:
– Dla mnie najtrudniejszy jest ten moment, kiedy trzeba zacząć myśleć…
Otwieram oczy, patrzę.
Blondynka.
:)))) Choć jest to w pewnym stopniu śmiech przez łzy:(