To tylko próba odpowiedzi, ale zawsze coś.
Kiedy studiowałam historię, jeździliśmy w ramach koła naukowego na objazdy. Oprócz ego, że była to okazja do imprez i zacieśniania więzi towarzyskich,to też wiele się na nich nauczyłam. I jedną z tych rzeczy był wpływ słowa na postrzeganie.
Można wejść do katedry i zobaczyć tylko ładne sklepienie, fajne polichromie / przyjemnie wysmakowany brak polichormii, ciekawe światło i jakieś rzeźby, niektóre złocone lub malowane. Taki tam gotyczek, przez niektórych historyków sztuki zwany koszmarnym snem cukiernika.
A można wcześniej poczytać o symbolice chrześcijańskiej, historii fundacji, osobach, które jej dokonały (nazywało się to w naszym slangu „przygotowaniem obiektu”). I wtedy po wejściu do katedry zaczynało się widzieć o wiele więcej. Ściany, obrazy, proporcje – wszystko stawało się językiem, w którym ci ludzie sprzed setek lat mówili do mnie w chwili, kiedy patrzyłam na ich dzieło.
Mężczyzna z odwróconym krzyżem przestawał być przedstawicielem satanistycznego kultu, tylko przez przypadek plątającym się w katolickim kościele, a stawał się na powrót św. Piotrem. Kobieta z oczami na tacy nie kojarzyła się wyłącznie z filmami z gatunku gore, a wracała do bycia sobą, czyli św. Łucją męczennicą. Widząc dwa skrzyżowane przedramiona z stygmatami, wiedziałam, że wchodzę do franciszkańskiego kościoła, a widząc na fasadzie krzyż a poniżej trzy gwiazdy, wiedziałam, że karmelici tu byli (lub nadal są). Psa z pochodnią nie muszę już chyba tłumaczyć (chciaż ten bywa podstępny, bo bywa też u cystersów).
Zaczynało się wtedy dostrzegać znaczenie kolejności występujacych elementów, proporcji, liczby kaplic i mnóstwa elementów przedtem niedostrzeganych. Dzięki słowu zwracałam na nie uwagę, przez co mogłam je dostrzec.
Przychodzi mi na myśl teraz film „Historia Marii”, o którym tutaj już pisałam – dla jego bohaterki moment, kiedy w jej świat niewidomo-głuchoniemej wkracza słowo, to chwila kiedy ona mimo swojej ułomności staje się zdolna do poznania – słowo pozwala jej widzieć, chociaż de facto ona nie widzi. Zna tylko świat dotyku i zapachu – słowo pozwala jej „zobaczyć” ludzi, bo Maria wchodzi z nimi w dialog. Ono jest na początku i ono jest tym, co się słyszy.
Trzeba więc słuchać. Uważnie.
„Oprócz ego” Fajna literówka:)
Piękna sprawa takie studiowanie.
😀
Przepraszam, że tak jedno pod drugim. Taka ze mnie jakowaś złośliwość albo zazdrość wychodzi, oj brzydko. Podziwiam piękno języka. Treści na blogu też są interesujące, ale w tym momencie mówię o formie, bo sama widzę swoje braki w tym względzie i chciałabym umieć lepiej pisać. Jak się dochodzi do takiego poziomu?
Dziękuję za dobre słowo 🙂 Po sobie widzę, że pomaga regularne czytanie dobrej literatury, przede wszystkim klasyków. O nieustannym pisaniu, jako formie ćwiczenia, nie wspominam, bo pewnie to oczywiste.