Dumam o tym od kilku dni, od niedzielnej mszy mnie tak trzyma. Wszystko przez newsletter PSPO i inne przychodzące do mnie teksty raz słowa o powiązaniu uszu z oczami.
Jest taka piękna historia w Ewangelii Janowej o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia. Jezus namaszcza mu oczy błotem, po czym każe iść i obmyć się w sadzawce Siloam. I chłopak odzyskuje wzrok, co więcej – potem odbywa udaną debatę z faryzeuszami.
Ujrzał, bo usłyszał.
Pod murami Jerycha Jezus przywraca wzrok Bartymeuszowi. Inni probowali go uciszyć, ale żebrak krzyczał wniebogłosy a kiedy Pan go przywołał – był posłuszny i przyszedł natychmiast.
Ujrzał, bo usłyszał.
Tuż przed męką poganie błagają Filipa, żeby pokazał im Jezusa. Bo słyszeli o Nim.
Ujrzeli, bo usłyszeli.
Usłyszeli, ale też wszystkie te osoby są Jezusowi posłuszne i tak naprawdę to ta decyzja – na zaufanie – sprawia, że odzyskują wzrok. Ale i tak najpierw jest słyszenie i słuchanie. A ono prowadzi do odzyskania wzroku. Jan wchodzi do pustego grobu, widzi płotna, ale wierzy, bo wcześniej słyszał zapowiedzi zmartwychwstania.
I w tym świetle już nie dziwi Jezusowe „uważajcie więc, jak słuchacie” z Ewangelii Łukasza, ani Jego zarzuty wobec faryzeuszy atakujących uzdrowionego niewidomego, że są ślepi. Ich ślepota (absurdalne!) wynika z zatkanych uszu. Bóg nakazuje swojemu ludowi trzy razy dziennie recytować „Szema”, bo jeśli będą słuchać, to zobaczą; Jego zobaczą.
Jezusa po zmarwychwstaniu widzieli tylko ci, którzy chcieli usłyszeć, co miał do powiedzenia. Magdalena rozpoznaje Go dopiero, kiedy słyszy swoje imię, uczniowie idący do Emaus słuchają Go, zanim Go rozpoznają.
Jeśli chcę widzieć Boga, trzeba mi słuchać i posłusznie iść za tym, co słyszę. Wzrok może mnie omamić, ale słuch nie. Trzeba usłuchać, żeby zobaczyć Słowo.
PS
Nie byłam w poniedziałek na roratach u krakowskich OP, ale okazuje się, że o. Pyda mówił na podobny temat (TUTAJ NAGRANIE). Monika, dzięki!
Ojciec Pyda ma bardzo dobre kazania. Byłam na tym kazaniu. Często jego kazania mają walor nie tylko teologiczny, ale także praktyczny. To znaczy można sobie przełożyć to, co mówi na życie codzienne. I zmierzyć się z jakimś problemem. I posługuje się ładnym językiem. Eleganckim.
To prawda, też lubię go słuchać 🙂