Nowenna do św. Jacka – dzień 7

Witaj, Kwiecie nad kwiaty, Jacku, z wszystkich kwiatów najczystszy! Witaj, Kamieniu drogocenny, z wszystkich kamieni najświetniejszy! Witaj, Opiekunie wszystkich, do Ciebie się zwracamy! Witaj, Mieszkańcu niebios; pospiesz troskliwie z modlitwą! O, Jacku najświętszy, o, Wyznawco najsłodszy! 

7

Wyspa dnieprowa

 

Rzeka drobnymi falami lizała brzeg, na którym stał Jacek. Wydawała się spokojna, jak dobrze ułożony pies, starający się przypodobać swojemu panu. Odrowąż podniósł wzrok – Dniepr w tym miejscu rozlewał się szeroko a na środku nurtu była się wyspa zarośnięta gęstym zagajnikiem. Lasek jak lasek, jednak dominikanin wiedział, że nie przyszedł tu mierzyć się z drzewami. Wszedł do przyprowadzonej mu łodzi i popłynął na wysepkę. Im bliżej było celu, tym nurt stawał się gwałtowniejszy i parę razy tylko dzięki przytomności umysłu i wprawie kierującego łódką Rusina udało się utrzymać na kursie. Jednak to nie fale niepokoiły Jacka. W szumie drzew, do których się zbliżali, czaiła się niema groźba. Odruchowo przesuwał w palcach modlitewny sznur i odmawiał modlitwy, w miarę jak na jego piersi rósł ciężar bliżej niesprecyzowanego pochodzenia. Choć dzień był ciepły, poczuł przenikający go do głębi chłód i otulił się mocniej kapą. Prowadzący łódź łypnął na niego spod oka, jakby szyderczo, ale może się tylko Jackowi tak wydawało.

Za nimi płynęło jeszcze kilka łódek z ciekawskimi. Dzioby ich łodzi z cichym chrzęstem wbijały się kolejno w piaszczyste nabrzeże. Dominikanin wyszedł ze swojej, pośliznął się na mokrej trawie i przyklęknął. Wydało mu się, że w szumie liści słyszy szept-nieszept: „Przyszedłeś mi złożyć hołd? Słusznie, słusznie…”. Jacek wstał gwałtownie, sięgnął za pas i wyjął zza niego misyjny krzyż. Szept stracił na zrozumiałości, za to Odrowążowi wydało się, że świat wokół niego wypełnia mgła, która próbuje się wcisnąć mu do gardła, dławi go i przyciska do ziemi. Było mu coraz bardziej zimno, czuł jak jego mięśnie zaczynają drżeć. Zacisnął mocniej w dłoni krzyż i ruszył w stronę, z której wydawał się napływać ten lodowaty opar. Towarzyszący mu brat szedł za nim w pewnym oddaleniu, ludzie zostali na brzegu, słyszał ich jak przez wełnianą czapkę.

Zatrzymał się po kilku krokach. Miał przed sobą wysoki, mocny dąb obwieszony kolorowymi wstążkami, ale w jego oczach wszystko było szare i niewyraźne, jakby cała wyspa, drzewo, świat były utkane z lepkiej mgły i szmeru syczących głosów. „Mateczko najmilsza, pomóż!” – westchnął. Razem z tymi słowami poczuł napływające do jego serca ciepło. Podniósł przed sobą krzyż i pewnym głosem zawołał: „W imię Jezusa Chrystusa nakazuję ci – idź precz i nigdy tu nie wracaj!”. Mgła zawahała się i cofnęła a gałęzie potężnego drzewa zaczęły się gwałtownie poruszać. Jacek powtórzył zdecydowanie formułę pomimo bólu, jak wywoływały w jego głowie głosy, które teraz stały się bardziej wyraźne i głośne – mgła ustąpiła, a dąb trząsł się jak w febrze. Ludzie za plecami dominikanina zamilkli. Jacek zawołał po raz trzeci – z górnej części drzewa, z jego pnia wyskoczyła jakby ludzka postać, choć ze skrzydłami, i z przeraźliwym krzykiem runęła w dół, ale zanim dosięgła ziemi, rozpłynęła się i znikła.

W martwej ciszy za plecami dominikanina rozległ się pisk przerażonego dziewczęcia. Obejrzał się i ciepło uśmiechnął.

– Jestem pewien, że to bardzo dobre miejsce na kapliczkę. Tam, pod tym dębem.

 

Módlmy się:

Święty Jacku, uproś nam silną wiarę, abyśmy zrozumieli, że Bóg jest najwyższą wartością naszego życia i celem, do którego zdążamy. Uproś nam wiarę odważną, która nie załamywałaby się w trudnościach życia; wiarę żywą, która pociągałaby nasze serca do gorliwej służby Bożej; wiarę radosną, abyśmy ochoczo żyli dla chwały Bożej. Amen.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s