Jedna z Ziołowych fraz, które wpadają do słownika i tam już zostają, jako wielce pojemne a użyteczne. W ten sposób ojciec określił wesołą twórczość braci OP bazującą na tym, że „dominicanes” to także „Domini canes”. Tworząc ją, kaznodzieje odwołali się do legendy o śnie, jaki miała mieć bł. Joanna, matka Dominika, o psie z pochodnią wyskakującym z jej wnętrzności.
Skończyłam właśnie korektę tomu o polskm monastycyzmie nowożytnym (XV–XVIII w.) i tam oczywiście nie mogło zbraknąć cystersów, do których reformowanego odłamu należy cytowany w tytule padre. Jednak nie dlatego przeskoczyłam z tematu OP na temat OCist czy nawet OCSO. Otóż św. Bernard, cysters, który trząsł mentalnie i duchowo cała Europą w XII w., też ma coś z psa. I też jest w to zamieszana jego matka.
Otóż miała ona wizję pieska o lśniąco białej sierści (przymknijmy oko na to, że pierwotnie cystersi mieli szarawe habity, bo szkoda by z tak trywialnego powodu zabić metaforę). Powiedziano jej, że jest to obraz jej syna: żyjącego w czystości, szczekającego rozgłośnie na obcych i szczekającego głośno prawdziwą doktrynę oraz… leczącego swym językiem rany zadane przez herezje.
I powiem wam, że zachwycił mię ten ostatni obraz. Psia ślina rzeczywiście działa aseptycznie i świetnie goi rany – wiem, bo pies znajomych wylizał mi kiedyś pokiereszowane butami stopy – i ten biologiczny fakt został po mistrzowsku wykorzystany w legendzie o Bernardzie, by oddać prawdę, że słowo także goi rany, bo miłosierdzie dotyczy również duszy i umysłu. Ktokolwiek kiedykolwiek był zagubiony duchowo czy intelektualnie wie, jakim cudownym doświadczeniem jest odnalezienie wreszcie prawdy; punktu oparcia umożliwiającego odzyskanie kontroli nad swoim życiem i pójście dalej. Ile pokoju może przynieść właściwe słowo we właściwym momencie, jak potężną bronią jest pocieszenie albo umiejętna motywacja. W końcu Ojciec posłał nam Słowo, a On zawsze wie, co robi.
Czy cysterski owczarek podhalański, czy dominikański łaciaty border colie – oba znają tę samą sztukę mądrego używania agresji: do tego, by bronić i by opiekować się. Mogą pogryźć, ale potrafią też leczyć. Bardzo mi się to w nich podoba.