Napis na rodzinnym grobowcu OP na Cmentarzu Rakowickim mówi, że urodził się w 1908 r. a zmarł w roku 1999. Jego życie objęło prawie cały XX w., wszystkie jego zmiany i szaleństwa. Był prostym chłopakiem z podbiłgorajskiej wsi, którzy przyszedł na świat we wspomnienie św. Walentego – 14 lutego – patrona szaleńców, epileptyków i zakochanych. Dlatego pewnie dano ma na chrzcie imię tego świętego.
Wcześnie wstąpił do dominikanów, polskiej prowincji, która właśnie powracała do życia po zaborach i związanych z nimi kasatach. Został bratem konwersem – nosił, w odróżnieniu od braci kleryków, czarny szkaplerz (rzecz praktyczna) i był przeznaczony do pracy fizycznej. Przydzielono go o. Jackowi Woronieckiemu jako osobistego służącego, czy jak to ładnie określano: na wyłączność, gdyż prawo do takiego wsparcia miał każdy ojciec noszący tytuł mistrza świętej teologii. Do tego o. Jacek ciężko chorował już od momentu wstąpienia do dominikanów i choroba ta na długie godziny unieruchamiała go w łóżku. Brat Gwala (takie imię zakonne przyjął nasz Walenty) pielęgnował go, przynosił książki z biblioteki, wykonywał inne konieczne posługi. Być może to o. Woroniecki nauczył go łaciny i podstaw francuskiego. Tego na razie nie wiem, wiem tylko, że zachowała się tradycja, że Gwala pomimo braku oficjalnego wykształcenia pod koniec życia modlił się z łacińskiego brewiarza i czytał książki także obcojęzyczne.
W drugiej połowie XX w. pracował w bibliotece. Bracia wspominają, że uczył się imion i nazwisk całych roczników, łącznie z tym, w której celi dany brat w danym roku mieszkał (bracia w studentacie co roku zmieniają cele). Kiedy zamawiali książki, przynosił je z magazynu pod właściwe drzwi. A to były roczniki po kilkadziesiąt osób!
Był nieustępliwy, jeśli chodzi o prawidłowe wypełnianie rewersów. Jeśli zamówienie było wypisane niechlujne, brat student miał okazję usłyszeć: „Kochanieńki, ale przepisz ten rewers jeszcze raz”. I trzeba było przepisać, bo inaczej nie było szans na uzyskanie książki.
Bracia, którzy poznali Gwalę, szeroko się uśmiechają na jego wspomnienie. Od o. Wojtka Czwichockiego dostałam nawet zdjęcie brata, pstryknięte z zaskoczenia. Mimo dobrze starszego wieku ma włosy w kolorze ciemnego popiołu, jest wyraźnie pochylony, bardziej na lewą stronę. Nie ma na sobie habitu, tylko flanelową kraciastą koszulę i spodnie. Podobno pod koniec życia był tak powykręcany w wyniku choroby, że nie był w stanie nałożyc habitu, nie mówiąc o chodzeniu w nim, więc otrzymał dyspensę i chodził stale w świeckim stroju.
Umarł w opinii świętości, jednak ponieważ żył głownie za klauzurą, to poza braćmi i paniami, które pracowaly wtedy w bibliotece, nikt go nie pamięta. Zostały jakies odpryski wspomnień, ciepłe opowieści o jego poczuciu humoru, pobożności i dobroci. Jakieś trzy lata temu, kiedy poszłam zapalić znicz przy grobowcu OP, jego imię rzuciło mi się w oczy. Pomyślałam, że prosi o modlitwę. Potem zaczął mi opowiadać o nim znajomy z OP środowiska, który go pamiętał. I zrozumiałam, że nie chodziło o wstawiennictwo – Gwala dopomina się opowiedzenia jego historii. Opowiedzenia też szerzej o braciach konwersach, pokazania, że dominikanie to także bracia bez święceń, ale żyjący tym charyzmatem i to na poważnie.
I bardzo bym chciała wydobyć go z zapomnienia a dokładnie – uchronić jego świadectwo życia przed zniknięciem w niepamięci. Szczególnie, że XX w. to tzw. ciekawa epoka – zmiany nie tylko polityczne, ale także wewnątrz Kościoła i zakonu (m.in. zmiana podejścia do braci konwersów obecnie nazywanych kooperatorami). Przeraża mnie skala tego projektu (trzeba będzie zebrać świadectwa wielu osób, przekopać się przez konstytucje OP na temat braci kooperatorów, przyjrzeć się bliżej historii XX w., która, mówiąc eufemistycznie, nigdy nie była moim ulubionym okresem w dziejach, załatwić sobie wejście do archiwum IPNu, ominąć wszystkie miny towarzysko-polityczne, które z pewnością po drodze znajdę etc.), ale wierzę, że Gwala wesprze.
A wy co sądzicie na ten temat? Poczytalibyście o kimś takim?
Tak!
😉
Przekopać. Znaleźć. Opowiedzieć.
Poproszę
Zrobię, co będę w stanie 😉
Gwala kochany brat Gwala.
By pisać wspomnienia o braciach konwersach i kooperatorach trzeba się bardzo spieszyć. Pamięć ulega zatarciu, a dokumentów brak.
Książka może być ciekawa, ale czy zainteresuje czytelników historia facetów schowanych za klauzurowymi drzwiami?
Żeby jeszcze tylko żyjący chcieli mówić
Brat Gwala był moim stryjkiem- rodzonym bratem mojego dziadka Kazimierza. Jak był młodszy i zdrowy przyjeżdżał do nas co roku w wakacje. Ja widziałam się z nim po raz ostatni w 1996 roku będąc w Krakowie. Dziadek odwiedzał go co roku był również na jego pogrzebie.
Cieszę się bardzo że poświęca Pani swój czas by opowiedzieć innym o stryjku. My wszyscy wspominamy go z sentymentem i miłością. Renata Wilk.
Ta praca nad jego biografią, to sama przyjemność 🙂 Pani Renato, czy mogłaby Pani podać, gdzie mieszkaliście (a więc gdzie brat przyjeżdżał)? I mniej więcej w jakich latach? Może coś szczególnie z jego sposobu bycia Pani pamięta? Brakuje mi takich informacji 🙂
W razie czego proszę pisać na adres: e.wiater@gmail.com
Jeśli ma Pani jakieś zdjęcia br. Gwali, to prosiłabym o skany, jeśli to możliwe.