Garść (praktycznych spostrzeżeń, może za rok będa jeszcze aktualne)
– Jadąc nad Morskie Oko lub do Kuźnic, nie korzystać z busów, których kierowcy łapią klientów pod dworcem. Płaci się jak za zboże, a są też dużo tańsze połączenia liniowe, tylko trzeba podejść trochę dalej, na plac obok budynku PKP. Tam wsiadac na przystankach, nie na początku placu.
– Najwięcej kasy wydałam na transport – nawet Szwagropol podniósł teraz ceny, nie wiem, czy przez ŚDM, czy wakacje, ale jest 16 zamiast wiosennych 14 zł.
– bilet na PKL można kupić też przez internet, wtedy w razie awarii systemu nie trzeba stać 45 min. na stacji. W ogóle nie trzeba stać.
– trzeba mieć przy sobie zawsze drobne i to monety – to ułatwia wsiadanie do busa i płacenie za bilet do TPNu (reszta z 50 zł po zapłaceniu 5 zł, wydana w połowie złotówkami zdecydowanie dociąża podczas wędrówki)
– połaczenia do MC poza sezonem są bardzo rzadkie – trzeba pamietać, że są alternatywne linie (do Palenicy), choć wymagają później dłuższego spaceru (ale na pewno nie aż z Brzezin)
– 5.00 rano to genialna pora na wyjście na szlak. Nawet 6.00 albo 7.00, potem lepiej pomyśleć o dolinkach i to mniej uczęszczanych
– dwie złote zasady pani Basi: najpierw idzie się powoli, a potem idzie się pomału – dobre na wyższe partie
– w zakopiańskich knajpach płaci się też za dodatki typu sosy do pizzy i tzw. poczekajki (pieczywo z oliwą etc.) – trzeba pamiętać, żeby się przy rachunku nie zdziwić (doczytałam, zanim zamówiłam, więc zaskoczenie mnie ominęło – bystra ja 😉 )
Garść przemyśleń
Wystawa Jacka Hajnosa, Hadjadj i kazania ojców złożyły się w piękne rekolekcje, podobnie jak spowiedź u o. Cypriana. Przyjechałam do domu i tu ostateczny szlif dał kard. Ratzinger i jego „Wprowadzenie w chrześcjaństwo”, nie zapominając o dzisiejszym kazaniu padre Gałuszki OP.
Nie będę wchodzic w detale, ale przyjęcie prawdy o tym, że tutaj jesteśmy tylko pielgrzymami, ergo jesteśmy bezdomni, jest bardzo trudne. Zwłaszcza w praktyce. I że mamy też przyjmować a nie tylko dawać. Wtedy nawet osobista nędza nie ma znaczenia, jest się po prostu dostawcą, nie nadawcą. Zresztą zawsze jesteśmy tylko kurierami.
A tu dzisiejsza Matka Boska Orchideowa ze św. Idziego (z daleka wygladała, jakby miała aureolę z orchidei):