Była burza. Zostawiła po sobie tęczę i powietrze pachnące świeżo umytą żywicą.
Pojechałam do Zakopanego na kawę, której ostatecznie nie wypiłam, bo poszłam na obiad do Adriano – moim zdaniem jedna z najlepszych knajp zakopiańskich, ze świetną obsługą, przytulnym lokalem i bardzo dobrą włoską kuchnią. Do tego wszystkiego zaledwie kilka kroków od głównego ceprotraktu Krupówek, przy zacisznym placu, na który spogląda z pomnika głowa Władysława Jagiełły. Za każdym razem, gdy ją widzę, mam wrażenie, że ktoś postawił go ku czci 100-złotowego banknotu, a tu tymaczsem o Grunwald chodziło.
Byłam też w Muzeum Przyrodniczym TPN i jak lubię park, tak widać, że jest ono niedoinwestowane: park przedstawiający poszczególne piętra roślinności pełen chorych lub martwych drzew, tablice informacyjne fajnie opracowane, dostosowane dla niewidomych, ale już podniszczone (pełne zacieków). Po tym, jak widziało się te rośliny w ich oryginalnym środowisku, jakoś tak smutno się robi, bo w tym kawalątku są ich zaledwie marne cienie.
Wystawa wypchanych zwierzaków ciekawa – daje dobry obraz np. tego, jak wygląda dorosły niedźwiedź (jest tam też wypchany mały misiek, którego pseudoturyści kilka lat temu zakatowali na szlaku) albo wielości rodzajów ptaków, a są na wystawie tylko te częściej spotykane (przy okazji pochwalę się: widziałam gila i to żywego! Wyczytałam, że w okresie lęgowym są bardzo płochliwe i unikają ludzi, a mnie udało się pana gila zobaczyć, jak sobie przez chwilę siedział na środku szlaku – piękny ptasiek z intensywnie czerwonym brzuszkiem i czarną czapeczką). Jest tam też część multimedialna i sala kinowa, w której można obejrzeć film o TPN. Jednak poczucie małego zainteresowania gospodarza wobec muzeum zostało. A szkoda, bo w całości nadal widać świetny zamysł początkowy, tylko przydałoby się go podtrzymywać i rozwinąć dalej.
Na Krupówkach spotkałam jedną z nazaretanek i jej rodzoną siostrą, z którymi rozmawiałam na Wiktorówkach w poniedziałek przy tamtejszej herbatce. Wymieniłyśmy się opowieściam, co u nas, jeśli chodzi o góry – nie byłam w stanie ich przebić, mocarne niewiasty. Wczoraj wjechały na Kasprowy i przeszły granią aż do Ciemniaka! Dziś część ich grupy poszła na Szpiglasowy, mam nadzieję, że zeszły przed burzą.
A ze zdjęć tylko jedno – Zakopane też złapało wirusa EURO 😉