Co wam powim, to wam powim, ale wam powim – o. Artur Musialski OP to niebezpieczny człowiek jest. Zwłaszcza dla koncelebransów i asysty, ze szczególnym uwzględnieniem diakona. Bo człowiek wywiąże się już ze swojego zadania – wyraźnie i ze starannością przeczyta Ewangelię – zrelaksowany i w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku zajmie miejsce na sedilii, żeby posłuchać kazania a tu niespodziewajka!
Zbliżając się do kościoła, usłyszałam przez otwarte drzwi zakrystii dziewczęce głosy ćwiczące psalm. Stwierdziłam – jest jakaś grupa rekolekcyjna. I rzeczywiście, kościółek pełen młodzieży płci obojga w wieku podstawówkowym. Zajęłam miejsce w tylnych ławkach, co dało mi dobry ogląd całości wydarzeń.
Do mszy wyszła mieszana grupa ministrantów – trochę tutejszych, trochę przyjezdnych – diakon, o. proboszcz i duszpasterz kolonii (jak się potem okazało). Goście pięknie przeczytali czytanie, scholka zaśpiewała psalm i alleluja, diakon przeczytał Ewangelię. Wszystko spokojnie i po Bożemu, na koniec do ambonki podszedł proboszcz (w końcu OP, więc kazanie zostało przy specjaliście). Tylko nikt nie spodziewał się, że specjalista ma w rękawie asa, często stosowanego w szkole dominikańskiej… Mówię wam, strzeżcie się specjalistów!
Po krótkiej rozgrzewce, w której ojciec nawiązał do Ewangelii z dnia (burza na jeziorze), kaznodzieja doszedł do kluczowego pytania: „A co robić, żeby budować więź z Jezusem?”, po czym wykonał półobrót, wbił wzrok w ofiarę i dobitnym głosem zapytał: „Ksiądz diakon na pewno wie. To niech nam powie. Proszę, proszę, tu jest drugi mikrofon, niech ksiądz nam powie, jak budować więź z Jezusem” [zarechotałam wewnętrznie, bo jak się swoje odsiedzi pod Jackiem w loży szyderców, to się nawyka do nagłych zwrotów akcji w stylu „kazanie dialogowane” i wie się, jak zabawne to może dać efekty]. Twarz diakona upodobniła się kolorystycznie do jego alby, następnie poróżowiała znacząco, podszedł do mikrofonu jak do narzędzia tortur i wykrztusił: „Z pewnością takim narzędziem jest modlitwa”. Proboszcz podchwycił, powtórzył i przydusił o kolejne elementy. Diakon rzucił na pastwę słuchaczy i duszącego dobre uczynki. Także spotkały się z uznaniem.
Potem o. Artur przeszedł do pytania po powód braku zaufania wobec Boga i cofnął się aż do Księgi Rodzaju i grzechu pierwszych rodziców. Narrację o Ewce, co zjadła jabłko i nie była taka najgorsza, bo się z Adamem podzieliła, przerwał błagalny i pełen nadziei jęk diakona: „Mogę już usiąść?”. Niestety, postulat zostal odrzucony, bo główny kaznodzieja dopiero złapał fale wznoszącą.
Na niej zaczął odpytywać współkaznodzieję i dzieciaki ze znajomości Księgi Rodzaju, przy okazji jednemu z tych ostatnich wyrwał się zwrot: „To jak pół-ksiądz powiedział…”, co oczywiście zostało powtórzone głośno do mikrofonu przez proboszcza: „Pół-ksiądz? Oni tak do księdza mówią?”. „Dokładnie to: proszę pana pół-księdza” przyznał się nieco skonfundowany podsądny, co wywołało kolejną falę radości w kościele. Myśmy z panią Pawlikowską, mamą o. Pawła, tylko wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i zaśmiały nieco głośniej.
Kazanie zostało zakończone wnioskiem, że Bóg pragnie nam przebaczać, i najgorsze, co można zrobić, to przed Nim uciekać, kiedy jest źle. A ile zabawy było przy dochodzeniu do konkluzji!
Całość podsumował celnie główny celebrans na koniec mszy: „Diakon dał sobie radę, bo świeżo święcony, więc Duch jeszcze mocno działa”. Myślę, że odetchnął z ulgę, kiedy się okazało, że ten półobrót to nie był do niego…
Modlitwa wiernych była dialogowana i było słychać, że młodziaki są do tej formy przyzwyczajone. Komunię przyjmowaliśmy na klęcząco, bo taka formę narzucili koloniści (w MC jest zwykle procesyjnie). Radosna msza i chyba kościółek św. Józefa pozostanie w ich pamięci jako dobre wspomnienie. Bardzo mnie to cieszy.
A poniżej historia wioski, zdjęcie ręcznie zapisanej tablicy w kruchcie. Jest jeszcze historia parafii, ale słabe zdjęcie mi wyszło, spróbuję jutro jeszcze raz.
Dzień poza tym mglisty i senny, dopiero po południu mgła zaczęła podnosić swoje przyciężkie halki. Wieczorem już poszła sobie precz i na niebie pozostały tylko frwolne, rokokowe w kolorystyce a koronkowe w kształcie obłoczki. Jutro zapowiada się piękny dzień.
Co Ci powim, to Ci powim, ale Ci powim – cieszę się z Twojego powrotu
A miło mi 😉 dziękuję!