Warto obrażać

Redakcja „Życia duchowego” zaprosiła mnie do debaty o zmartwychwstaniu. Kiedy usłyszałam, że będzie w niej brał udział o. Henryk Pietras, zgodziłam się bez wahania – dwa lata seminarium z patrologii, na które chodziłam z własnej, nieprzymuszonej woli i z olbrzymią frajdą, sprawiły, że darzę go olbrzymim szacunkiem. Przy okazji tego spotkania poznałam też osobiście o. Oszajcę, którego dotąd tylko czasem czytywałam, oraz o. Jacka Siepsiaka, redaktora naczelnego wyżej wymienionego kwartalnika.

Tekst debaty będzie do przeczytania dopiero na wiosnę 2016, a tutaj chciałam wam polecić najnowszy numer kwartalnika i bynajmniej nie dlatego, że dostałam go w prezencie od redakcji. Zajrzałam do środka i od razu mi się spodobał temat numeru.

Teza w nim postawiona jest wyrazista – czasem trzeba obrazić, żeby dotarło. W terapii (świetny – prosty a jednocześnie esencjonalny – tekst Ewy Olszewskiej), w konfesjonale (o. Blajerowski SJ – tytuł „Obowiązek obrażenia penitenta w Sakramencie Pokuty” ekstra, ale resztę można było napisać jaśniej)  czy na ambonie (o. Studziński SJ – nie dajcie się zwieść młodym wiekiem kaznodziei – wie, o czym pisze). Ponadto można się dokształcić z kultury klasycznej i patrologii, czyli o sztuce inwektywy w klasycznej retoryce, doprowadzonej do mistrzostwa u takich autorów jak Tertulian czy św. Hieronim (o. Rosiak SJ). Jest też tekst o [nieistniejących] uczuciach religijnych (o. Prusak SJ) i oczywiście ich obrażaniu, głoszenia za pomocą ironii u proroka Micheasza (o. Siepsiak SJ) i to zdecydowanie nie wszystko, ale pełny spis treści można sobie przeczytać tutaj.

Polecę jeszcze tylko dwie mądre rozmowy-świadectwa. Pierwsza z nich to opowieść więziennego kapelana, o. Grotka SJ, o tym jak rozmawia ze swoimi podopiecznymi, także o tym, jak istotna jest umiejętność stworzenia szybkiej a ciętej riposty, nawet takiej, która rodzi ból. Druga, to rozmowa Piotra Żyłki z reżyserem Patrykiem Vegą. Można ją także przeczytać na deon.pl, bardzo polecam. Bezpośrednie a mocne świadectwo.

Dotknął mnie ten temat, bo ostatnio do mnie wraca. Na urlopie przeczytałam m.in. dobrze skontruowaną i poruszającą wyobraźnię książkę „Laur” Wodołazkina. To okno do rosyjskiej mentalności, ale też mocna historia dojrzewania głównego bohatera. Jednym z etapów wzrostu jest czas, kiedy Arsenij staje się Ustinem – jurodiwym żyjącym na przyklasztornym cmentarzu. Oprócz niego w mieście jest jeszcze dwóch Bożych szaleńców, każdy ma swój „rewir”. I każdy nie przebiera w słowach i gestach, które mają budzić dusze i skłaniać do nawrócenia. Obrzucają domy kamieniami, niszczą otrzymane dary, biją, obrzucają niewybrednymi słowami – to tylko część z repertuaru ich środków ekspresji. I zdarza się, że upokorzeni przez nich ludzie się nawracają. Czemu? Bo w wyniku prowokacji spada ich maska i spod uładzonego, lśniącego od dobrobytu i pozorowanej dobrotliwości oblicza gwałtownie wychyna zdecydowanie paskudne oblicze. Cóż, Gollum jest w każdym z nas, tylko ktoś musi nas zmusić do konfrontacji z nim, jeśli sami nie podejmiemy tego wyzwania. A kiedy już staniemy z nim paszczą w paszczę, nie ma miejsca na połowiczne rozwiązania.

Czerwcowe „W drodze” jest za to o tym, że agresja czai się w słowach i to często pozornie łagodnych. Podoba mi się definicja przemocy, jaką podaje terapeutka, Lena Wojdan – odebrać komuś moc. Pokazać mu, że nie potrafi/nie może/nie musi/nie stać go/nie da rady. Mądrze zastosowana obraza jest narzędziem, które pokazuje ofierze, że jej słabość jest pozorna.
Przed oczami mam teraz scenę z „The King’s Speech”, zagraną w iście szkspirowskim stylu przez Firtha i Rusha. Potężna przestrzeń Westminster Abbey i tylko dwóch ludzi. Najpierw prowokuje przyszły król. Potem role się odwracają. Kiedy Albert zaczyna się nad sobą użalać, prowokuje Lionel – siada na miejscu, na którym nie ma prawa siadać. I każe uzasadnić rozmówcy, czemu ma opuścić ten tron. Doprowadzony do ostateczności książę-jąkała krzyczy: „Ponieważ mam głos!”. Pod sklepieniami gotyckiego opactwa wybrzmiewa prawda, której Albert nie był świadomy, a której potrzebował, by odkryć pełnię siebie. Ale do jej wykrzyczenia, które jest jednocześnie jej objawieniem, musiał zostać sprowokowany.

Warto obrażać. Tylko trzeba wiedzieć kiedy, jak i kto ma do tego prawo, ale o tym możecie już przeczytać w „Życiu duchowym” lato 83/2015. Zajrzyjcie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s