Poradnik dla marzących o dziecku, czyli w 28 dni do nadziei

O pomyśle na tę książkę (pełny tytuł: „Nadzieja na nowe życie”) słyszałam już dawno od jednej z autorek. I jest a nawet mam ją w ręku i czytam.

nadzieja-na-nowe-zycie-poradnik-dla-marzacych-o-dziecku

I chcę zachęcić też was do tej lektury, bo wbrew podtytułowi nie jest to pozycja tylko dla marzących o dziecku. 

Szkieletem książki jest dziennik kobiety starającej się o dziecko: „Nadzieja na nowe życie została zainspirowana osobistymi doświadczeniami. Joanna dwa lata oczekiwała na dziecko – to były dwa lata, które obfitowały w najbardziej różnorodne przeżycia, przemyślenia i emocje. Tak się stało, że jej ukochana siostra Justyna, a także kilka innych przyjaciółek konfrontowały się z podobnymi trudościami. Justyna przez pięć lat starała się o dziecko, próbując przy tym różnych sposobów leczenia i wsparcia. […] Pewnego dnia Joanna poczuła, że uczuć wynikających z sytuacji niepłodności i na różne sposoby wiążących się z nią jest więcej, niż mogła w sobie pomieścić. Zaczęła prowadzić dziennik, w którym opisywała swoje przeżycia”. Joanna (Kwaśniewska) to jedna z trzech autorek. Oprócz niej klawiaturę – i swoją wiedzę – do tego zielonego cuda przyłożyły Justyna Kuczmierowska i Agnieszka Doboszyńska.

Wróćmy jednak do treści: mamy więc szkielet, którym jest 28 zapisków, jak 28 dni podręcznikowego cyklu miesięcznego. Nie są to jedynie notatki Joanny – składają się na nie także opisy doświadczeń i emocji przeżywanych przez wiele innych, kobiet, w tym także tych, które uczestniczyły w warsztatach „Wielkie chcenie” dla kobiet niepłodnych. Jednak wszyskie są zamknięte w dzienniku jednej fikcyjnej autorki – Anny.

Jest to tak naprawdę 28 głównych problemów czy sfer emocji, w których pragnienie zostania matką znajduje swoje odbicie. Zaczyna się od smutku wywołanego pojawieniem się miesięcznego krwawienia, a potem mamy całą paletę doświadczeń i przemyśleń: poczucie winy, problemy w relacji z mężem, także w sferze seksualnej, kłopoty z wszystko-wiedzącymi-ciotkami-i-przyjaciółkami, jak rozpoznać i oswoić stres, jakie są wskaźniki płodności. Ale też: jakie są tak naprawdę motywacje, jeśli chodzi o ciążę? Czy wiesz, co to znaczy opiekować się niemowlakiem? Czy jesteś gotowa na totalną zmianę, jaką dziecko wprowadzi do waszego życia? Pojawiają się także tematy związane z zaakceptowaniem faktu bycia niepłodnym, adopcji, odnalezienia we wspólnym życiu innego priorytetu niż bycie rodzicami.

Czytający to mężczyzna pewnie chętnie uciekłby już po przejrzeniu spisu treści do swojego „nothing box” (pudełka z niczym – nawiązanie do tej konferencji) doszedłszy wczesniej do wniosku, że kobiety przesadzają. Mimo to warto dać mu tę książkę do przeczytania – niech przynajmniej teoretycznie zapozna się z problemem i zobaczy ogólną mapę wewnętrznej ciemnej doliny, przez jaką przechodzi niepłodna kobieta. W dwóch czy trzech rozdziałach znajdzie też kilka praktycznych rad dla siebie.

Moim zdaniem jest to też dobra lektura dla księży – pomoże w konfesjonalne podejść z większym zrozumieniem do penitentek zmagających się z tym problemem. I nie tylko lepiej zarozumieć, ale też lepiej doradzić. Otóż oprócz zapisków dziennikowych, jest też w książce część praktyczno-teoretyczna, a więc konkretne rady i wskazówki, jak radzić sobie z opisanym w danym „dniu” schodkiem na drodze do macierzyństwa. Autorki opierają się na sporej literaturze – jej wykaz znajduje się na końcu książki, można więc też poszerzyć swoją wiedzę, jeśli komuś jest za mało. Pojawia się też kwestia utraty wiary czy też jej zachwiania; postrzegania Boga jako kogoś, kto powołał ludzi do płodności a teraz jednej z par odmawia potomstwa.

Mowa także o leczeniu niepłodności i tu jako jedna z opcji pojawia się metoda in vitro. I tu mi osobiśce zapala się czerwona lampka, choć z drugiej strony rozumiem, że trudno współcześnie o tej metodzie nie wspomnieć. Cenne za to jest wymienienie w tym kontekście – terapii medycznej – o naprotechnologii. I to opis pozytywny, pozbawiony etykiety „ciemnogród”. Autorki starają się obiektywnie przedstawić plusy i minusy metod leczenia i jedyne, do czego mogę sie tu przyczepić, jest stwierdzenie, że napro ma zbliżoną skuteczność do IVF. Sądząc po tym, że także w Polsce rośnie liczba par, którym IVF nie pomogło a cieszą dziećmi dzięki napro, to kwestie porównywania ich skuteczności narazie zostawiłabym w sferze niedopowiedzenia. Nieco zabrakło mi też komentarza do stwierdzenia, że prowadzenie obserwacji może wprowadzać do związku frustrację – jeśli parze brak cierpliwości do prowadzenia obserwacji,t o co będzie, jak się urodzi dziecko, które te tej cierpliwości wymaga i to jeszcze więcej?

Książka jest o tyle cenna, że pozwala zajrzeć do świata par zmagajacych się z brakiem potomstwa oraz, że napisały ją polskie autorki, dobrze znające z praktyki nasze realia. Oczywiście przeczytanie jej nie jest gwarancją poczęcia dziecka, ale z pewnością pomoże wskazać kierunki, w których można szukać rozwiązania. Dla osób towarzyszących: rodziny, przyjaciół, lekarzy, duchownych, jest to kopalnia wiedzy o tym, jak mądrze towarzyszyć i pomagać.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s