MC11: przekichane

Góry parują. Po całym prawie dniu deszczu i siąpienia wreszcie wyszło słońce, świat wypiękniał. Zresztą nawet gdyby było słonecznie, nie wiem, czy bym wyszła – dopadło mnie zapalenie zatok. Za oknem siąpiło w ziemię, a w pokoju ja siąkałam w chusteczkę. Tylko od czasu do czasu dopadała mnie myśl, że o. Wojciech mógł wczoraj na kazaniu nie mówić o tym, jak rodzaj deszczu najskuteczniej pozwala namoknąć glebie, bo dzisiejszy dzień był jakby pokazaniem w praktyce, na czym to polega.

A jak przestało padać, odkryłam, że MC po deszczu jest pełne przepięknych detali.

IMG_1943

IMG_1949

IMG_1965

Także większe płaszczyzny nabrały połysku – pasące się na nich owce przyglądały się ze zdziwieniem, jak depczę ich kolację:

IMG_1951

IMG_1953

Doszłam tez do budującego wniosku, że Brytyjczycy mają Stonehenge, a nasi górale sianohenge. I też piyknie.

IMG_1970

A z drogi na Zgorzelisko takie były widoczki:

IMG_1988

IMG_2001

Wieczorem nadrobiłam nieco dnia i cicho licze na to, że jutro moje zatoki i pogoda pozwolą mi pójść po oscypki na Rusinową. Dziś w kazaniu nie było nic o deszczu, za to sporo o czynieniu dobra, a danie zarobku bacówce to w końcu dobry uczynek, więc może się uda…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s