Ciężka mgła o poranku, w miarę dnia podnosząca się coraz wyżej, ale wiernie trwająca do wieczora, już w formie chmur. I taki był tej dzień – nic, nada, niente, nicht, nothing.
Senność nad sennościami i wszystko senność.
Ciężka mgła o poranku, w miarę dnia podnosząca się coraz wyżej, ale wiernie trwająca do wieczora, już w formie chmur. I taki był tej dzień – nic, nada, niente, nicht, nothing.
Senność nad sennościami i wszystko senność.
jest tam w dolinie drewniany dom a na poddaszu małe okienko z widokiem na sosny, z oddali słychać natrętny szum potoku, powietrze jest ostre, zapach jodeł jak igły wbijają się w nozdrza sprawiając ból, chce się spać ale nie można usnąć czując nad sobą przytłaczającą presję gór, sinych skał wyrastających z głębi ziemi, porażających swym obojętnym chłodem i bezlitosnym trwaniem w miejscu 🙂
drewnianych domów tu pod dostatkiem 😀
musi być drewniany a nie jakaś tam zimna kamienica, chociaż może być kamieniem podmurowany 🙂 z werandą, piękna willa pełna schowków i tajnych zakamarków, gdzie można ukryć się z książką odpływając w świat marzeń w ramionach Morfeusza.
🙂
senność nad sennościami i wszystko senność – jakie to prawdziwe do kości! rety.
w końcu parafrazuję Mistrza