MC8: niebieski szlak z Kuźnic

Pani B. przyszła ok. 4.00 nad ranem i z powodu jej natarczywości musiałam zwlec się z łóżka i zamknąć okno. W półśnie stwierdziłam, że skoro jej odwiedziny mają miejsce, to mogę sobie darować dziś poranne wstawanie i ambitne plany związane z Kuźnicami. Coś – podejrzewam, że intuicja – tknęło mnie o 8.00, by jednak roztworzyć oczka. Widok gór i nieba z zaledwie kilkoma obłoczkami wyrwał mnie błyskawicznie z błogości półsnu. W godzinę zebrałam się i pojechałam – Bóg daje pogodę, grzech nie wykorzystać.

Było lekko pochmurnie a od namokniętego szlaku bił ożywczy chłodek. Tak wejście na niebieski szlak w Kuźnicach wyglądało ok. 9.30:

IMG_1915

A tak wyglądał szlak:

IMG_1916

Widać, że póki drzew, póty ślisko. A właściwie śliskawo. Po drodze brak tłumów, za to spotkałam miłą rodzinkę z Łodzi, z która potem jeszcze kilka razy się minęliśmy. Zapowiedziałam im, że burzy w ciągu dnia nie będzie. Tak czułam w kościach i rzeczywiście – zaciągnęło raz czy drugi chmurami, nawet postraszyło grzmotem, ale nic ponad to. Chyba zaraziłam się od Skowronka zdolnościami przeczuwania pogody…

Taki był widok na Zakopane ze szlaku, już na poziomie kosodrzewin – aparat mam zwyczajny, więc nie ma zbyt dużej głębi, ale chociaż cokolwiek. Godzinę później nad tymi domami już było widać warkocze deszczu – myśmy byli ponad poziomem chmur, więc u nas było sucho, sucheńko (nie licząc kałuż).

IMG_1917

Poprzednim razem, kiedy szłam przez Skupniów Upłaz, nie widziałam nic, oprócz mgły. Dziś nadrobiłam te kontemplacyjne straty. I tak: Giewont:

IMG_1918

Stacja meteorologiczna na Kasprowym (a właściwie pod, bo szczyt nieco dalej) – to ten zamglony, najdalszy szczyt:

IMG_1919

Skupniów w całej swej upłazowatości, prosze zwrócić uwagę na prześwietlone słońcem chmury, to bynajmniej nie photoshop:

IMG_1921

I widok z Przełęczy Między Kopami na stok Skupniowego Upłazu – te plamy słońca były niesamowite, podobnie jak ich wędrówka po stoku:

IMG_1923

Powędrowałam w stronę Hali Gąsienicowej. Stąd też pocztówka z widokiem na stację meteo i Betelejemkę:

IMG_1925

Kiedy doszłam do skrzyżowania szlaków, przez chwile miałam myślenice: Murowaniec czy jeszcze Czarny Staw Gąsienicowy. Wypisany na drogowskazie czas przejścia 30′ ostatecznie mnie przekonał, że warto zaryzykować. I rzeczywiście – szlak przyjazny, bez ostrych podejść, choć wymagający siłowo, szczególnie odcinki ułożone z dużych głazów. Staw wyłania się nagle zza ostatniego przewyższenia i robi niesamowite wrażenie.

IMG_1927

Jest nad nim tak wspaniale cicho (jeszcze nie ma wakacyjnych tłumów), że spadający po drugiej stronie potok szumi jak ruchliwa dwupasmówka. Dźwięk podobny w natężeniu, ale w odróżnieniu od dwupasmówki nie męczy. Tafla jeziora uspokaja, miałam wrażenie, jakbym naglę znalazła sie poza czasem i przestrzenią, zawieszona wraz z pozostałymi wędrowcami na tamburze wielkiej misy wypełnionej wodą. Świat pozostał gdzieś tam, poza zasięgiem wzroku i słuchu. Tu był tylko potok, szczyty i kaczki.

W żlebach jeszcze leży śnieg. Przez grzebień Kościelca przepływały strzępki chmur, co jakiś czas nad nim i Granatami zapalało się słońce.

Kościelec:

IMG_1928

Zbliżenie na Granaty:

IMG_1931

A tu zbliżenie na kaczki, a właściwie kaczorki (domagam się parytetu!):

IMG_1933

Kaczek nie wolno karmić, ale sądząc po ich zachowaniu, są przyzwyczajone, że te dziwne dwunożne zwierzęta z plecakami dzielą się z nimi dobrami przeznaczonymi do konsumpcji. Myśmy byli grzecznymi turystami i nic od nas nie dostały, mimo nalegań. A tu dowód na to, że nie wolno:

IMG_1934

Z żalem pożegnałam się z Czarnym Stawem i wiem, że chciałabym tam wrócić. Zeszłam do Murowańca, w którym większość gości wyległa na ławki obok schroniska. Zachwycił mnie balkon z pelargoniami. Śliczności.

IMG_1939

A potem była Dolina Suchej Wody, w której mnie zlało (podobnie jak trzy lata temu). Jeśli zdarzy się to po raz trzeci, uznam to za tradycję. Idąc nią, myślałam sobie o tym, że w życiu, jak w Tatrach, do tych samych celów prowadzą różne szlaki, które z grubsza można podzielić na dwa rodzaje. Pierwsze z nich są krótsze, ale bardziej wymagające siłowo i kondycyjnie. Idąc nimi, nie odczuwa się znudzenia, jednak nie każdy może sobie pozwolić na ich przejście. Drugi typ to szlaki dłuższe, bardziej monotonne, często pozbawione zapierających dech w piersi widoków. Wymagają przede wszystkim cierpliwości. Często można na nich spotkać rodziny z dziećmi, osoby starsze – chcą wejść, ale nie poszaleją kondycyjnie. I wejdą, swoim tempem, swoimi drogami.

Dwa rodzaje dróg, dwa rodzaje męstwa: odwaga i cierpliwość. Ten sam cel: zbawienie. Wspaniałe jest to, że nikt nie jest wykluczony z tej pielgrzymki.

Pan czuwał nade mną cały dzień, łącznie z powrotem. Po zejściu do Brzezin udało mi się rzutem na zakręt złapać busa do MC, co miało swój dodatkowy aspekt, poza ratunkiem dla moich obolałych odnóży. Okazało się, że wróciłam między dwiema ulewami. Zdążyłam zrobić zakupy, dojść do Staszelówki i znów lunęło, choć to słowo nie oddaje w pełni tego, co się rozpętało w MC – z nieba opadła kurtyna deszczu i stała tak, z małymi przerwami, kilka godzin. Udało mi się w jednej z przerw dotrzeć do kościółka, ale z powrotem juz pożyczyłam od braci parasol. 

Jestem padnięta, ale cieszy mnie ten stan. Takie fizyczne zmęczenie skutecznie oczyszcza umysł i serce, pomaga dobrze spać i znaleźć dystans do rzeczywistości. Przenosi nad brzeg Czarnego Stawu, z jego ciszą i majestatem. Nie zapominając o kaczkach.

Jedna myśl nt. „MC8: niebieski szlak z Kuźnic

  1. „Pan będzie strzegł twego wyjścia i przyjścia”…

    ps. Nie mam żadnych meteorologicznych zdolności. Po prostu PRAGNĘŁAM upału i słońca. I stało się. 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s