Szczególnie dla kieszeni. Mowa oczywiście o Krupówkach. Trzeba przyznać, że w przededniu sezonu są całkiem sympatycznym miejscem, zwłaszcza rano. Deptak pustawy, słoneczko, lekki powiew, kawa za to mocna…
A, i lody, pyszne lody od Żarneckich. To firma z Nowego Targu, ale mają filię na Krupówkach, niedaleko od miejsca, gdzie te degradują się z bycia ulicą w bycie deptakiem. Lody sprzedawane są na wagę, ceny zaczynają się od 1 zł. Puszyste, mleczne i smaczne bardzo. W sam raz na czerwcowy poranek.
Wzmocniona zastrzykiem cukru i kofeiny popełzłam w dół. Kątem oka zauważyłam, że także w Zakopanem powstaje świątynia konsumpcji, czyli galeria handlowa. Przy samych Krupówkach. Ech, jakoś mnie to nie zachwyca.
Pogoda była piękna, ale nie było tłumów na ulicy. Popodziwiałam miasto, pozaglądałam w zakamarki i odwiedziłam Pęksowy Brzyzek. W kościółku cicho, czasem przemknie jakaś wycieczka. Jak we wszystkich starych wiejskich kościołach ściany obwieszone obrazami świętych. Przez to wnętrze przypomina skarbczyk, skrzętnie uzupełniony także o nowe twarze: s. Truszkowskiej, s. Faustyny, oczywiście Jana Pawła II. Przytulnie, szczególnie, że w prawym bocznym ołtarzu dobrze znajoma postać:
Właściwie dwie, ale tym razem chodzi mi o górną. Jacek jako przedsoborowy patron Polski pokornie trwa w ołtarzu. Czasem myślę, że byłoby dobrze, gdyby znów wrócił do swojej funkcji. To święty od czasów zamętu, a te chyba nigdy się w naszym kraju nie kończą.
Wycieczka była krótka, za to wracając miałam okazję zobaczyć ciekawą rzecz. Dziś w Małym Cichym był pogrzeb jednej z parafianek i jadąc busem, trafiłam akurat na moment, kiedy żałobnicy wracali z cmentarza. Ubrani na czarno, chociaż w strojach ludowych. Kobiety pięknie się prezentowały w czarnych bluzkach i spódnicach z charakterystycznym motywem różyczek (na całej spódnicy albo tylko na brzeżku). Clou jednak dopiero mnie czekało. Mianowicie bryczka, w niej organista i trzech jegomościów (jak tu się mawiało na księży), w których roli rzecz jasna występowało trzech dominikanów. Oczywiście w strojach zakonnych z kapami włącznie. No, no.
I tak sobie myślę wieczornie, jak różni są bracia. W mediach uchodzą za postępowych, nowoczesnych, otwartych etc. I są tacy. Mają też opinię intelektualistów. I są tacy. A tu trzech w klasycznym, wręcz przedsoborowym anturażu, bo tradycja jest tradycja – jegomość nie będzie z cmentarza zasuwał piechotką, szacunek trzeba oddać (ciekawe, czy ojca z Wiktorówek odwieźli na górę…). I tych trzech też mieści się pięknie w dominikańskiej tradycji, szczególnie polskiej prowincji. Jacek i jego bracia byli duszpasterzami, może nie mieli parafii, ale ich kościoły pełniły takie funkcje. I współcześnie też są tacy.
A na koniec kwiatuszek. Prawda, że ładny?