Jezus przemawia z mocą w świątyni. Z mocą tak wielką, że nawet posłani, by go pojmać, strażnicy świątynni rezygnują z wykonania rozkazu. „Nikt jeszcze nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” (J 7,46).
W odpowiedzi słyszą od faryzeuszy: „Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty” (J 7,46-49; podkr. moje).
W tej samej epoce, choć zdecydowanie bardziej na zachód Seneka i Epiktet z równą niechęcią wypowiadają się o turba i populus. Jak pisze Jarosław Kurek OSB w „Paidei rzymskiej”: „Dla człowieka rozpoczynającego kształtowanie swego charakteru sporym zagrożeniem będzie pospólstwo, bezosobowy tłum (turba), któremu Seneka przypisuje wyłącznie ignorancję i obyczajową degrengoladę: ‚Obcowanie z tłumem jest szkodliwe: każdy albo przykładem swym uczy nas tam jakowejś wady, albo wraża ją w nas słowy, albo wszczepia zgoła bez naszej wiedzy’ (Listy do Lucyliusza 7,2)”.
Wyższość mędrca przekonanego o swoim jedynie słusznym oglądzie świata i niezmierzonej potędze własnego umysłu i woli. Trwającego w szlachetnej samotności lub liczącego się jedynie z tymi, których uważa za będących na tym samym poziomie. Ewentualnie utrzymującego kontakt z uczniami. Wstydliwie ukrywającego często fakt, że dopuszcza do swego otoczenia także tych, których się po prostu boi, bo mają władzę, pieniądze, wpływy.
Potężna pokusa, nieustannie towarzysząca każdemu, komu Bóg dał sprawny umysł i słowo wymowne. No właśnie – dał. To narzędzie posługi, kapitał do pomnożenia a nie gadżet określający nasze miejsce w „stadzie”. Bo odsuwający się od „pospólstwa” inteligent jednak chce być odpowiednio wysoko w „hierarchii dziobania”.
Jak to się leczy i zapobiega zarazie?
Na zacytowane słowa faryzeuszy odpowiada Nikodem: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co czyni?” (J 7,51). I wtóruje mu św. Benedykt: „Powiedzieliśmy zaś, że wszystkich należy zwoływać na radę, gdyż Pan często komuś młodszemu właśnie objawia to, co lepsze” (RB 3,3). Ten „młodszy” to inaczej „mniejszy”, a więc także słabszy, stojacy niżej, nie podejrzewany o zdolność do słusznego osądu.
Dwa leki: bezwzględne skupienie na prawdzie, jako celu poszukiwań, i uznanie, że każdy może coś o tej prawdzie powiedzieć. Oba zawierajace w swojej recepturze jako główny składnik aktywny przekonanie, że wszelka prawda i poznanie pochodzą od Boga. W wersji agnostyczno-ateistycznej: nie pochodzą z nas.
Gorzkie, ale ratuje duszę.