W opisie Męki uderzają mnie od zawsze sceny, w których Jezus doświadcza odrzucenia. Współczesne badania wykazały, że odepchnięcie przez kogoś, kogo kochamy lub jest dla nas ważny znajduje swój oddźwięk w tej samej części mózgu, co ból fizyczny. Pogarda i szyderstwo ze strony kogoś kochanego jest równie bolesne jak dotkliwe pobicie lub ból związany z oparzeniem. Jakikolwiek intensywny ból.
Bóg staje się człowiekiem, by zebrać swój lud i ocalić człowieka. „Nie po to cię stworzyłem, byś pozostawał w Otchłani” mówi Jezus zwycięski do Adama w starożytnej homilii czytanej w Wielką Sobotę w Godzinie Czytań. Bóg pragnie człowieka na boski sposób, a więc nieskończenie. Dlatego przychodzi i pozwala dotknąć siebie. W dowolnie wybrany przez nas sposób.
Kilkanaście lat temu urodziły się bliźnięta – dziewczynki. Jedna z nich była w stanie krytycznym. Położna położyła je w jednym inkubatorze i wtedy silniejsza z nich objęła swoją siostrę i przytuliła ją. Powoli serce słabszej zaczęło się stabilizować i zaczęła wzrastać temperatura jej ciała. Znana jest też historia dziecka, które uznano za martwo urodzone. Dano je matce, by mogła się z nim pożegnać. Ta w instynktownym odruchu przytuliła je do siebie i chłopiec nagle wziął głębszy oddech i jego serce zaczęło pracować. Przyjęcie, które daje życie. Dotyk Weroniki, która w piekle Drogi Krzyżowej przychodzi z pociechą, przychodzi z życiem.
Bóg jest wrażliwy, nieskończenie wrażliwy na dotyk, ale Jego dotyka przede wszystkim nasza wiara lub jej brak. W tłumie idącym za Jezusem do domu Jaira Pan poczuł dotyk tylko jednej osoby. Kobiety, która dotknęła go z wiarą w Jego moc, zaufała Mu.
Czy mnie na to stać?
to zależy czyj płaszcz dotyka się…i po co, czy rzeczywiście szuka się szuka prawdy i uzdrawiającej mocy Boga czy tego, żeby ktoś wreszcie „zainteresował się mną”…niekoniecznie sam Bóg, może jakiś inny człowiek, by w jego miłość szukać sensu swojego życia…