Pigułka i mózg, czyli jak zostać wieczną nastolatką

W sierpniu zeszłego roku na portalu „Frontiers”, pomyślanym jako otwarta platforma internetowa dla naukowców służąca swobodnej wymianie artykułów i badań, ukazał się artykuł dwojga austriackich naukowców: Belindy A. Pletzer i Huberta H. Kerschbauma dotyczący 50-lecia pigułki antykoncepcyjnej. Tytuł tego tekstu zawiera intrygujące pytanie: „Co pigułka robi z naszym mózgiem?”.

Autorzy są psychologami, zajmują się zwłaszcza powiązaniem budowy i biochemii mózgu z zachowaniami (neurokoginitywistyka), stąd zacytowane pytanie. Oboje znają wyniki badań mówiące o wpływie sztucznych sterydów stosowanych w różnego rodzaju terapiach oraz jako odżywki dla sportowców (chociażby słynny „teściu” z siłowni, czyli suplementy zawierające testosteron) na funkcjonowanie mózgu. Pigułka antykoncepcyjna zalicza się do preparatów sterydowych, więc zadali sobie pytanie, jaki ma wpływ na biochemię mózgu a nawet (co wynika pośrednio z innych badań, nie powiązanych wprost z działaniem pigułki) jego budowę?

Nie będę was zamęczać wszystkimi możliwymi zmianami, jakie wywołuje stosowanie antykoncepcji hormonalnej a jakie podają państwo Pletzer i Kerschbaum. Napiszę tylko o jednym efekcie, tym, który uważam za najbardziej, hm, uderzający.

Chodzi o to, jaki wpływ na budowę mózgu nastolatki a potem młodej kobiety może mieć (i pewnie ma, ale nie ma na to badań – wniosek ten autorzy wysnuli na podstawie krzyżowania wyników z dostępnych artykułów naukowych odnoszących się do tematu nie wprost) stosowanie pigułki w okresie adolescencji, znaczy się – dorastania.

Otóż nastolatki (prosze znajome nastolatki, żeby się nie obrażały, w końcu każdy z nas przez to przeszedł), jak powszechnie wiadomo, są głupie. Wiąże się to z co najmniej dwoma procesami zachodzącymi w ich głowach. Po pierwsze masowo wymierają im neurony a jednocześnie te, które pozostają, tworzą bardzo silne „linie przekaźnikowe”. Dlatego, m.in. osobom, które wpadały w jakis nałóg w okresie dorastania, tak trudno z niego wyjść. Jest to możliwe, ale patrząc od strony budowy mózgu, oni go sobie po prostu „wdrukowali” w strukturę. Ma to też dobre strony – wszystko, czego nauczyliśmy się jako nastolatki, od zachowania po wiedzę książkową, zostaje w naszym umyśle jako podstawowy schemat; struktura postrzegania rzeczywistości.

Nie dość, że w głowach dorastających ludzi trwa genocyd neuronów, to jeszcze ich mózg nie ma rozwiniętego w pełni płata czołowego. To powoduje, że nastolatki są tak chętne do eksperymentowania (co jest dobre, bo dzięki temu są twórcze i wypracowują sobie własne ścieżki postępowania), podejmowania ryzyka, są niestabilne emocjonalnie, łatwo sie uzależniają, nie potrafią prawidłowo odczytywać emocji ani przewidywać konsekwencji swoich działań. Nie posiadają czegoś, co można nazwać „inteligencją społeczną”, czyli nie mają tzw. wyczucia. taktu. Do tego nie do końca dojrzały płat czołowy powoduje, że nie działa właściwie tzw. układ nagrody, dlatego czas dorastania to także czas, kiedy wielu młodych ludzi z wydawało by się – błahych powodów – podejmuje próby samobójcze. Ich mózg nie zawsze potrafi się ucieszyć tym, co dobre, za to łatwo daje się zapędzić w kozi róg lęku i agresji.

Czemu tak dużo o tym piszę? Ano temu, że zgodnie z badaniami, na które powołują się Pletzer i Kirschbaum, pigułka antykoncepcyjna przy dłuższym stosowaniu nawet u dorosłej kobiety upośledza działanie płata czołowego mózgu. Jeśli stosuje ten środek nastolatka i robi to przez wiele lat, istnieje ryzyko (tylko brak badań jak duże), że u niej płat czołowy nigdy nie osiągnie dojrzałości. Nawet jeśli odstawi w pewnym momencie pigułkę.

I tu rzecz w tym, że współcześnie procent stosujących pigułkę dziewcząt jest olbrzymi, bo środek ten przepisywany jest nie tylko jako antykoncepcja, ale także na trądzik, problemy z nieregularnymi miesiączkami i inne takie. A jeśli autorzy streszczanego artykułu mają rację, to mamy już w tej chwili na świecie tłumy kobiet, których mózgi w okresie dorastania zostały okaleczone pigułką. I to okaleczone w sposób, który bardzo mocno rzutuje na życie społeczne: są to osoby podatne na nałogi, skłonne do depresji, niestabilne emocjonalnie i skłonne do agresji. Do tego nie przestrzegają norm społecznych i szwankuje u nich ocena emocji oraz sytuacji. W skrajnych przypadkach mogą mieć także problemy z pamięcią, koncentracją i planowaniem.

I teraz prosze sobie wyobrazić funkcjonowanie takiej osoby w związku lub jako matki dzieciom.

Jest dreszczyk, prawda?

Jak napisałam – nie znamy skali. To, co przedstawiają autorzy artykułu, to tylko poparte wynikami różnych badań bardzo prawdopodobne wnioski. Postulują w związku z tym szersze badania ściśle dotyczące tej kwestii. Z pewnością warto je przeprowadzić. Ciekawe, czy ktoś się podejmie?

8 myśli nt. „Pigułka i mózg, czyli jak zostać wieczną nastolatką

  1. Nie za bardzo rozumiem.
    Bo jaka jest alternatywa dla hormonów w leczeniu nieregularnych miesiączek czy ,,innych takich”, czyli na przykład zespołu policystycznych jajników? Ja nie słyszałam, być może za mało wiem, ale chetnie się dowiem. Kiedyś odzywała się tutaj lekarka -czytelniczka Twojego blogu.

    • W przypadku nastolatek nieregularne miesiączki to raczej norma – cykl łapie zwykle rytm we wczesnych latach dwudziestych, a pigułka nie reguluje cyklu, tylko go blokuje. Przecież krwawienia podczas stosowania pigułki to nie jest miesiączka, tylko krwawienie z odstawienia.

      O to, jak PCOS i inne zaburzenia tego typu leczyć bez antyków, trzeba by pytać lekarzy specjalizujących się w naprotechnologii. Wiem, że nie przepisują pacjentkom pigułki a leczą. Pamięam też z konferencji na temat napro, że są leki zawierające naturalne gonadotropiny, ale jakie to leki i kiedy się je stosuje, tez nie wiem 🙂

      Problemem jest to, że często przepisanie pigułki zastępuje staranne postawienie diagnozy – wiele z moich znajomych na to narzekało. I do tego odnosi się moja uwaga.

  2. W kwestii nieregularnych miesiączek nastolatek, racja. Ale antykoncepcja hormonalna jest przepisywana również, by przywrócić miesiączkę, nie tylko nastolatkom. Owszem, cykl jest zablokowany przez okres brania pigułki, by potem wrócić do normy. (Nie mylę krwawienia z odstawienia z miesiączką -znam tę różnicę).
    Co do pcos, to pewnie trzeba by się zainteresować tym w kontekście naprotechnologii. Na razie znalazłam tyle na stronie profamilia:
    Jednym z pierwszych zadań w leczeniu zespołu policystycznych jajników jest zmniejszenie produkcji męskich hormonów. Uzyskuje się to farmakologicznie lub przez klinową resekcję jajników. Leczenie płodności można osiągnąć także przez stymulację owulacji np. Clostilbegytem.
    Pytanie, co to dokładnie znaczy: farmakologicznie.
    Ale to pewnie pytanie do fachowców.
    Ponadto, antykoncepcję hormonalną przepisuje się w leczeniu hirsutyzmu czy objawów maskulinizacji, a tym już się chyba naprotechnologia nie zajmuje.
    I jeszcze jedno, kto w Polsce w latach dziewięćdziesiątych wiedział o naprotechnologii? Jacy lekarze? Co zatem robiły Twoje znajome, gdy z powodów zdrowotnych (nie chodzi mi o trądzik) lekarze (nie kowale przecież) przepisywali im antykoncepcję hormonalną? Odrzucały taki sposób leczenia? Wszystkie? Tym, które tego nie zrobiły, pewnie miło jest dziś przeczytać na Twoim blogu, ze mają pokiereszowane mózgi i nie nadają się do życia w tzw. związku ani nie mają predyspozycji do bycia matkami…
    Mnie nie było.

    • To w takim razie może kilka rozróżnień.
      1. W swoim tekście skupiam się na nastolatkach, ponieważ dorosłe kobiety mają już dojrzały płat czołowy i nawet jeśli pigułka upośledzi jego działanie, nie daje to trwałych efektów. Dlatego inne konsekwencje zdrowotne powoduje stosowanie pigułki anty przez dorosłą kobietę a inne przez nastolatkę.
      2. Tu druga, ważna rzecz – w moim tekście roi się od słówek: prawdopodobnie, jeśli, pojawia się też zwrot „nie znamy skali”. Nie jest to przypadek – autorzy artykułu, do którego się odnoszę, wskazują na potrzebę badań nad tym problemem i bardzo mocne przesłanki, że jest on ważny a badania są potrzebne. Po co?
      Po pierwsze, żeby potwierdzić lub zaprzeczyć wysnutym przez nich wnioskom. Po drugie – jeśli one są słuszne, ograniczyć do koniecznego minimum stosowanie antykoncepcji hormonalnej u nastolatek, bo to jest dla nich wysoce szkodliwe. Do tego miałoby daleko idące skutki społeczne.
      3. Za formę terapii i dobór stosowanych w niej środków odpowiada lekarz, nie pacjent. Więc za to, jak byłaś leczona, odpowiada prowadzący cię specjalista a nie ty. I JEŚLI (patrz pkt. 2) w twoim przypadku doszło do problemów z płatem czołowym, to raczej jesteś ofiarą a nie sprawcą.

      Proszę o przeczytanie jeszcze raz mojego tekstu, bez założenia, że komukolwiek chcę dokopać czy sugerować, że nie nadaje się do małżeństwa lub bycia matką. Szczególnie polecam ostatni akapit.

  3. Wymowę tekstu kreuje również jego stylistyka.
    Jest dreszczyk, prawda?
    W moim przekonaniu ironia nie zawsze jest fortunna,zabawna i lekka.
    Co do punktu trzeciego – Czytam, ze to ,,ty” jest tylko chwytem retorycznym…
    Może demonstruję tu upór godny lepszej sprawy. ale nie spodobał mi się ten tekst. Możliwe, ze czytam go niesprawiedliwie dla Ciebie Autorki, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, iż byłabyś usatysfakcjonowana, gdyby te sugestie się potwierdziły. Czy rzeczywiście brakuje argumentów na rzecz szkodliwości antykoncepcji hormonalnej? Wystarczy przeczytać ulotkę. Wiesz to lepiej ode mnie.
    Z pozdrowieniami
    Wera

    • Masz prawo nie zgadzać się z moim tekstem i przyjmuję to, że ci sie nie podoba, nie jestem wyrocznią 🙂
      Co do satysfakcji, to nie odczuwam. Cudze cierpienie nie budzi jej we mnie, a napisałam o tych badaniach, ponieważ jeśli autorzy mają rację, to trzeba zmienić wskazania dla lekarzy i szukać innych terapii. O powodach napisałam wyżej.

      Odpozdrawiam 🙂

  4. A ja BARDZO DZIĘKUJĘ za temat ,który pani poruszyła.Nie jest to jedyny artykuł o wpływie tabletek antykoncepcyjnych na mózg kobiety,a chyba trzeci,który znalazłam.Akurat jestem na bieżąco z problemem.Moja 22 letnia córka brała Angilettę przez 5 miesięcy,a problemy wręcz traumatyczne dla naszej całej rodziny zaczęły się po ich ODSTAWIENIU.Wygląda to tak jakby mojej córce zmieniła się osobowość!! Z inteligentnej,wrażliwej młodej kobiety stała się bezdusznym,agresywnym potworem.Całe szczęście,że tknęło mnie coś i wyszukałam w internecie MNÓSTWO artykułów i wypowiedzi z różnych forów,które potwierdziły,że zmiana mojej córki jest wynikiem ODSTAWIENIA.To,że cała pokryta jest trądzikiem(nawet przed stosowaniem tabletek takiego nie miała),że włosy jej wypadają to w sumie pikuś w porównaniu do objawów psychicznych.Wszystkie mądralińskie kobiety(sorry) twierdzące,że antykoncepcja „dobrze dobrana” im nie szkodzi- po odstawieniu boleśnie się przekonają (i ich rodzina!) że niestety nie miały racji.Każdy organizm jest indywidualnością ,a sztuczna ingerencja w precyzyjny ,delikatny układ hormonalny przynosi niekiedy nieodwracalne szkody. Angiletta „teoretycznie „jest skomponowana atyandrogennie,a u mojej córki poziom androstendionu wzrósł dwukrotnie przy podwyższonym tez testosteronie!!.Poza tym WSZYSTKIE tabletki antykonc.pozbawiają organizm cynku,zatruwając go miedzią.Stąd m.in.objawy zaburzeń psychicznych.Teraz czeka ją kilka miesięcy odtruwania końskimi niemal dawkami suplementów:cynku,wit.B6 ,B12.B9,wit.C,biotyny,do tego dzięgiel chiński.Całe szczęście już widać małą poprawę-wyciszyła się,nie reaguje już na byle co agresją,ale droga jeszcze daleka….
    Pozdrawiam.Marzanna

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s