Czasem dopada mnie w trakcie lub po lekturze medialnych doniesień. Patrzy na mnie wzrokiem spaniela, chociaż nie – spaniele są radosne. To raczej przekrwione oczyska zmęczonego baseta.
Do tego gada. Głos nie pasuje do widoku: miękki, z wyraźną nutą rezygnacji, cichy lecz dobitny – jakby mnie ktoś dusił aksamitną poduszką na leżance u hipnotyzera: „Nie ma sensu robić czegokolwiek. Nie ma sensu pisać, gardłować, podpisywać, wspierać. Nie ma sensu szukać prawdy a na pewno nie ma sensu jej publikować. Kto to przeczyta? Ludzi to nie interesuje. Nie trać sił na darmo. Uwij sobie gniazdko, zadbaj o jego nienaruszalność. Nie ma sensu…”
W takich chwilach wybawieniem jest gniew. Energia, którą on generuje, byle mądrze ją ukierunkować, nie na autoagresję.
I zdanie Dalaj Lamy, prawie jak egzorcyzm: „Jeśli twierdzisz, że jesteś zbyt mały, by twoje działania mogły mieć znaczenie, spróbuj spać w pokoju, w którym lata komar”.
Nie dam się pokusie do bezsilności. Mam Plecy.
Elu, bardzo ważny dla mnie tekst napisałaś. Dziękuję 🙂 Co nie znaczy, że poprzednie byłyby jakoby mniej ważne, ale tak personalnie też mnie dopada baset i to częściej pewnie, niż Ciebie, bo operuję obrazem, a nie słowem.
Cieszę się, jeśli się przydało 🙂 Ta odmiana baseta nie jest szczególnie przeze mnie lubiana, przez ciebie pewnie też 😀
o, świetna Lama. Tak, czasem trzeba poczuć w sobie drapieżne zwierzę. Przerabiamy, przerabiamy. 😉
😀
Bardzo potrzebny post 😉
cieszę się, że się przydaje 🙂