Poprzedni post został skomentowany na fejsie następującym memem:
Poczułam się wywołana do tablicy i uzupełnienia poprzedniego posta o kilka istotnych uwag.
1. Eros nie jest zły. Więcej – jest dobry i bardzo podobny pod wieloma względami do agape (pisałam o tym TUTAJ). Przez to, jak rewelacyjnie to napisał i opisał C. S. Lewis („Czetry miłości” – polecam!), jest ludzką miłością najbardziej podatną na stanie się bożkiem. Po prostu łatwo je pomylić.
Miłość erotyczna jest siłą, która przyciąga do siebie kobietę i mężyczyznę, i spoiwem, które pomaga im na początku budować wspólne życie. Jednak eros sam w sobie jest śmiertelny. Jeśli nie podporządkuje się w agape, oparty na nim związek przy pierwszym lub drugim kryzysie czy też po spłaceniu kredytu na mieszkanie po prostu się rozpadnie.
2. W Starym Testamencie eros, a dokładnie jego przeżywanie, jest wykorzystane jako analogia mówiąca o miłości Boga do Jego ludu. W Nowym św. Paweł przenosi ten obraz na relację między Chrystusem a Kościołem. I taka relacja – łącząca w sobie obie miłości, z erosem podporządkowanym agape, jest obrazem relacji pomiędzy Chrystusem a Jego Eklezją; Bogiem a Jego ludem. Pierwiastek erotyczny, a dokładnie zawarte w nim pragnienie drugiego, jest związane z naszą cielesnością, czy mówiąc bardziej abstrakcyjnie – tym, że jesteśmy bytami skończonymi.
Źródłem naszego istnienia jest Bóg, który stworzył nas, chociaż nie musiał, będąc doskonale szczęśliwy i pełny w samym sobie (jak pisze Tomasz z Akwinu). I uczynił nas „skierowanymi ku sobie”, jak pisze Augustyn, i niespokojne jest nasze serce dopóki w Nim nie spocznie.
Jednak pragnienie obecne w miłości dzięki erosowi w Biblii konsekwentnie pojawia się jedynie w kontekście relacji Boga do ludu; Chrystusa do Eklezji. W relacji: Bóg – Jego ukochane stworzenie. Tak też o tym pisze Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est”. Ani razu papież nie odnosi tam erosa do relacji wewnątrztrynitarnych. Czemu?
3. Moim zdaniem dlatego, że Bóg, jak czytamy w Biblii, jest agape. Jest doskonale prosty, więc nie ma w nim złączenia lub zmiany, nie może więc być mowy o połączeniu erosa z agape. Relacja między Ojcem i Synem to Duch i jedność, którą stanowią, jest istotowo odmienna od nas, więc nie potrafimy o niej do końca precyzyjnie mówić. Wiemy tylko, to, co sam powiedział – jest Agape.
PS
Dziękuję p. Janowi Kozłowskiemu za nakłonienie mnie do lektury „Deus caritas est” – rzeczywiście wynikło z tego kilka korekt 🙂