Czasem potrzebny jest ktoś, kto obudzi smoka. Wejdzie w zasypane po klęsce kopalnie i resztki komnat dawnego królestwa, po czym obudzi poczwarę. Chociaż wolelibyśmy, żeby spała. Co prawda żyjemy na ruinach i na pół gwizdka, ale po co się mierzyć z tym, co już raz nam zniszczyło ówczesne życie? Niech sobie śpi.
Bóg przychodzi rozdrażnić smoka. Przychodzi i mówi: „To moje królestwo”. „Myślicie, że przyszedłem przynieść pokój? Nie, przyszedłem przynieść miecz”.
A czasem posyła mnie/ciebie w roli budzika. Jak dobrze rozumie się wtedy Jeremiasza narzekającego, że Pan go uwiódł a on dał się uwieść!
Oj, niewygodnie, nawet później – bo nawet zabicie jaszczura nie znosi problemu – problem dopiero wtedy ujawnia się w całej pełni. Jak spod ziemi wyłażą słabości i nieuporządkowanie, stare konflikty i brak przebaczenia – i trzeba rozpocząć bitwę o sprawiedliwość: własną, wobec innych. Ostatecznie historia zamyka się oczyszczeniem atmosfery i zyskaniem skarbów umożliwiających odbudowę świata zdecydowanie piękniejszego niż ten ze smokiem drzemiącym w starej kopalni.
Ale ta trudna do przetrwania faza pośrednia.
Ech.
ech.
🙂
Trafne!
dzięki 🙂