Dzień branżowy, a właściwie branżowo-biblioteczno-szkolny. W tym roku w nowej hali, która zachwyca przestrzenią, ilością tlenu oraz przyjazną temperaturą. Co prawda na wejściu uderza zapach jedzenia, bo nad kasami jest bar, ale co tam.
Zdjęcie zrobione z galerii przy barze, wejścia na hale (dwie) są po prawej i lewej stronie. Zaczęłam oczywiście od stoiska Tyńca, gdzie przywitał mnie jak zwykle przekochany o. Leon i br. Joachim oraz, hm, kubki a nawet kupki. Ale może zdjęcie więcej powie:
Dwa mnisze pokolenia. Przedstawiciel dojrzalszego z nich byl kuszony po rajsku, jabłkiem, artefakt widziałam własnymi oczyma, jak również to, że się skusić nie dał, bo nie było nadgryzione. A poniżej rzecz o kubkach a nawet kupkach:
Trzeba przyznać, że epickie muffiny w pierwszym momencie kojarzą się mało konsumpcyjnie 😀 To gadżet reklamowy jednej z firm, nie pomnę teraz jakiej, każde stoisko zostało nimi obdarowane.
Oczywiście zahaczyłam także o eSPe, W drodze, karmelitów, WAM, Znak i wszystkie miejsca ze znajomymi twarzami. Przemieszczając się pomiędzy nimi, znalazłam też takie ciekawostki, jak ten oprawny w płótno notatnik w ugstownym etui – w sam raz na spisanie wspomnień z wyprawy w Misty Mountains:
A skoro o gadżetach mowa – zachwyciło mnie stoisko i oferta „Ksiażka w mieście”. Moim zdaniem super pomysł na promowanie czytelnictwa, szczególnie rysunki na torbach mnie uwiodły, nie potrafiłam zdecydować czy wolę sowę, czy kota – spróbuję coś wybrać w niedzielę. Zakładeczki też niczego sobie (te niżej na fotce):
Oczywiście jest też kafejka, nie potrafię znaleźć dobrej metafory, ale bardzo sympatyczna przestrzeń, moim zdaniem, do tego ciekawie zaaranżowana. Układ sal jest przejrzysty, ze swobodą można się snuć po rzeczywistości, w której rządzą książki: od fikcji po reportaże, od romansów po książki naukowe. Alternatywna rzeczywistość i przemili ludzie, sporo publikacji, które chętnie bym kupiła, ale boję się, że nie przeczytam. Wiem, wiem, za dużo fejsa…
A tu ostatnie zdjęcie z tej serii, dedykacja dla Ani M. 😉 :
Siostry Bronte, prawie pełna kolekcja ich ksiażek, łącznie z biografią Charlotty piórka Elizabeth Gasket. KLasyka romansu w najlepszym wydaniu – aż kusi, żeby stworzyć kolekcję.
Rzut oka przekonał mnie, że nadal utrzymują się te same trendy: rynkowo rządzą poradniki, romanse, fantasy i science fiction (choć tej jest mniej), sporą część rynku stanowią też książki historyczne, w tym te popularnonaukowe, dużo też książek religijnych. Ale o tym może szerzej po niedzieli. I jest też cała sfera książki naukowej i specjalistycznej. Mniejsze nakłady, jednak wciąż publikacja jest rozumiana jako papier, nie wyłącznie wersja elektorniczna.
A do tego wszystkiego spotkania z autorami, spotkania branżowe i sporo fajnego klimatu. Trzy godziny jakby wessało w czarną dziurę. Ech, warto było 🙂
A, i jeszcze jedno: dotarcie do hali wymaga przebrnięcia przez kawałek postindustrialnej pustyni, można nieźle ubłocić buty. No i przy przystanku brak plakatu lub wskazówki, jak dotrzeć do miejsca docelowego. To spory brak. Ale za to jak już się dotrze… 😀
a więc to już… ale ten czas leci, by nie rzec mniej eufemistycznie.
😀 u mnie nie musi być politpoprawnie, więc możesz rzeknąć
a, mam do odstąpienia wejściówkę na targi – masz ochotę?
Elu Doga, ale reklama! Prawie, że czuję zapach świeżego druku… Mam ochotę wsiąść do pociągu i przyjechać na te targi 🙂 Ale i tu w Warszawie mamy swoje perełki… Konferencja z apb Hoserem i prof. Chazanem. Może przyjedziesz?
Mmm, brzmi świetnie! A kiedy?
A w Gdańsku Blog Forum (!) i to w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. A Ciebie nie ma 🙂
Ech, nie można być wszędzie a na bilokację śżwiętości jeszcze nei starcza… 😀