Czemu Kościół tyle mówi o seksie? (ostrzegam: drastyczna grafika)

Jest sobie taka francuska odmiana „Faktów i mitów” – satyryczne pisemko, które wychodzi w środy, jest zdecydowanie antyreligijne i równie zdecydowanie lewicowe, jak się chwali – łączy wszystkie możliwe odcienie liberalizmu i lewicowości. Nosi tytuł „Charlie Hebdo” i nie tak dawno temu (nie znalazłam daty) wyszedł numer o sprzeciwie Kościoła katolickiego wobec legalizacji małżeństw homoseksualnych. I numer ten miał taką oto okładkę [serdecznie przepraszam wszystkich wrażliwych estetycznie i religijnie]:

76200_445641072138808_608116680_n

 

Wywlekam ten bluzg nie po to, żeby teraz zwołać krucjatę lub co najmniej ogłosić składkę na drewno, żagiew i opłacenie brata Hieronima, w tym zwrotu kosztów podróży. Po pierwszym szoku wywołanym widokiem tego obrazka uznałam, że autorzy niechcący świetnie zobrazowali jeden z głównych teologiczno-duszpasterskich powodów, dla których Kościół tyle mówi o seksie.

Najpierw Jan, jeden z najbardziej znanych cytatów, wręcz o randze sloganu: „Bóg jest miłością: Kto trwa w miłości, trwa w Bogu a Bóg trwa w nim” (1J 4,16b). I teraz proszę sobie wyobrazić, że ten cytat jest podpisem do tego rysunku.

Boli, prawda?

Boli. Głównie z tego względu, że jednym z kluczowych pojęć dla chrześcijańskiej teologii jest miłość. Zresztą genialnie o tym napisał Benedykt XVI w encyklice „Caritas in veritate”, rozróżniając jej różne rodzaje i pokazując ich hierarchię. Powyższa grafika świetnie oddaje to, co się dzieje w postrzeganiu Boga, kiedy uznamy, że miłość, jaką jest Bóg, to wyłącznie eros. Miłość pożądania, mająca na celu zaspokojenie fizyczne i emocjonalne.

Eros ma to do siebie, że jest głośny. Łatwo się uzależnić od zaspokajania jego potrzeb, zresztą istnieją przecież terapie dla uzależnionych od seksu. Nachalność erosa a dokładnie uleganie jej, ma ten nieciekawy efekt, że po pewnym czasie dochodzi się do wniosku, że to jedyny istniejący rodzaj miłości. Jedyna prawdziwa miłość i jeśli z kimś nie sypiasz, to znaczy, że miłość między wami jest wydumana, sztuczna i z pewnością jest formą sublimacji popędu, czyt. samooszukiwania się.

I cały problem w tym, że tak myślącemu człowiekowi bardzo trudno jest pokazać (bo nie chodzi o racjonalne tłumaczenie), że miłość to także miłość przywiązania, przyjaźń, miłość ofiarna czy wreszcie caritas, czyli miłosierdzie. Czytając zacytowany tu fragment z Jana, będzie widział to, co na powyższym obrazku (no dobrze, może w łagodniejszej formie). Bo skoro Ojciec, Syn i Duch się kochają a PRAWDZIWA miłość zakłada współżycie, to pewnie wewnętrzne życie Trójcy tak wygląda (Boże, przebacz!).

Dlatego w nauczaniu moralnym Kościoła jest tyle o seksie – zachowanie czystego spojrzenia na tę sferę sprawia, że eros nie zdominuje rozumienia miłości. Dlatego tak wysokie wymagania moralne stawiane małżonkom, stąd potrzeba zachowania czystości przedmałżeńskiej i jeszcze wiele innych rzeczy. Bo jak sobie wykrzywimy rozumienie miłości, to oślepniemy na prawdę o Bogu.

Małżeństwo w teologii katolickiej to nie tylko umowa prawna – to sakrament, który ma być żywym znakiem tego, czym jest miłość. Oczywiście każda para dorasta do bycia pełnią tego znaku, ale w momencie, kiedy decyduje się na przyjęcie definicji miłości jako tożsamej z erosem, po pierwsze skazuje się na wcześniejszy czy późniejszy (najczęściej zależy od tego, na ile lat wzięli kredyt) rozpad związku, po drugie ślepnie w wymiarze duchowym, odbierając też wzrok innym, często własnym dzieciom. I ta druga śmierć jest zdecydowanie gorsza.

17 myśli nt. „Czemu Kościół tyle mówi o seksie? (ostrzegam: drastyczna grafika)

  1. Elu, ja bym jednak tego obrazka nie przeklejał i nie rozpowszechniał w ten sposób – to jest gorszenie, czyli czynienie ludzi (którzy to obejrzą i im to już zostanie w pamięci) gorszymi.
    Z Twoimi ciekawymi argumentami można dyskutować, choć miejsca pewnie nie starczy. Krótko więc:
    1. Z tym seksem jest tak ja z niedźwiedziami, o których pisał bodaj Dostojewski. Kiedy jego brat zakazywał Fiodorowi przez cały dzień myśleć o niedźwiedziach – ten o niczym innym nie potrafił myśleć niż o misiach właśnie…
    2. W przywództwie i pedagogice nie chodzi o to, żeby pchać (kazać lub zakazywać), ale pociągać – w KK nie ma właściwie przykładów spełnienia tych wzorców, o których piszesz. Nie ma świętych rodzin poza tą, w której opowiada się o Oblubieńcu, że nigdy nie był blisko ze swoją Oblubienicą a Dziecko, które się narodziło nie naruszyło jej dziewictwa, o którym KK usiłuje przypominać przy każdej możliwej okazji (np. w tekście spowiedzi powszechnej). Rozmaici celibatariusze płci obojga niebywale często głoszą idealną miłość, ale nie wskazują przekonywujących przykładów świętości takiej zrealizowanej miłości.
    Itd. Itd.
    Ja, rzecz jasna, nie polemizuję z Dobrem – ale raczej ze sposobami jego wskazywania, rozświetlania, torowania mu drogi.

    Pozdrawiam

    • Przepraszam, że dopiero teraz – utknęłam przy masakrycznej redakcji.

      Cieszę się, że się odezwałeś i dalej czytasz mojego bloga 🙂 Zastanawiałam się, czy to publikować, ale doszłam do wniosku, że czasem terapia szokowa jest potrzebna.

      Ad 1. Nie chodzi mi o to, żeby zakazywać myślenia o seksie, ale żeby uczyć myśleć właściwie o miłości. Seks rzecz fajna, ale na boga kiepsko się nadaje a właśnie przeciw takiemu spojrzeniu ubóstwiającym erosa jestem. Caritas jest boska, nie eros. Już Platon o tym pisał 🙂

      Ad 2. Jest kilka przykładów, są też święci żyjący w małżeństwach, którzy jednak byli kanonizowani pojedynczo, np. św. Rita czy nasza Jadwiga Śląska, Elżbieta Węgierska, Franciszka de Chantal – spokojnie można znaleźć w ich życiu inspirację do mądrego przeżywania miłości małżeńskiej i nie tylko. Ze współczesnych przykładów – Sługa Boży Jerzy Ciesielski.

      Odpozdrawiam serdecznie!

      • Czytam czytam 🙂

        ad2. No to podaj te kilka przykładów. Otóż nie ma takich – przez dwa tysiące lat KK nie uznał żadnego pełnego małżeństwa za święte, więc naprawdę trudno oczekiwać – chyba, że tylko ideologicznie – żeby którakolwiek para miała realizować pomysły „bycia znakiem miłości” (to w ogóle dziwaczny pomysł: znak miłości a nie miłość).

        Tyle na razie, choć rzecz niedopowiedziana 🙂 Pozdrawiam wiernie 🙂

      • Dobrze. Przykłady małżeństw wspólnie beatyfikowanych: Luigi i Maria Beltrame Quattrocchi, rodzice Małej Tereski, czyli państwo Martin, Ulmowie, chociaż oni jako męczennicy II wojny światowej. Osoby żyjące w małżeństwie i beatyfikowane: bł. Joanna d’Aza, matka św. Dominika, bł. Zdzisława z Moraw, św. Elżbieta Węgierska.

        Odpozdrawiam serdecznie 🙂

  2. No tak. Ale wiesz, ja nie będę tego teraz analizować, bo mam w głowie zupełnie co innego (np. refleksje z życia nieugiętego rowerzysty, który zaliczył zderzenie czołowe z innym rowerzystą ;)), tylko jestem zdania, że pewnych rzeczy powielać nie należy. To nam Boga – tak, czy siak – obraża, czyż nie? Muzułmanie bardzo radykalnie podchodzą do tego, gdy się ich obraża i publikuje obrazki związane z ich religią. Oczywiście nie jestem zwolennikiem wysadzania autorów tym podobnych w powietrze, niemniej myślę, że nie powinniśmy przykładać ręki do tego, by jakiekolwiek bluźnierstwa się rozpowszechniały.

    Pan Bóg Jest Święty. Po trzykroć.

    • Uznałam, że dodany do rysunku komentarz zmienia jego wymowę. Nie wiem, czy wiesz, ale jedno z pierwszych przedstawień Chrystusa na krzyżu, jakie znamy, to grafitti, na którym Jezus ma oślą głowę. Była to szkolna satyra, chłopcy wyśmiewali się ze swojego kolegi-chrześcijanina. I to przedstawienie, jakkolwiek obiektywnie bluźniercze, jest umieszczane w podręcznikach historii sztuki i dość powszechnie znane. Myślę, że to jest podobna sytuacja: obrazek wykonano z intencją urażenia chrześcijan i jest on po prostu obrzydliwy. Ale jednocześnie przez tę obrzydliwość pokazuje bardzo mocno, co my robimy z Boga, degradując rozumienie miłości do seksu, czy szerzej erosa.

      Nawet jeśli sobie nie uświadamiamy, że to tak wygląda.

  3. @ Ela
    Nie bez powodu użyłem słów PEŁNEGO i ŚWIĘTE.

    Quattrocchi – błogosławieni, nie święci; nadto uznano kuriozalny w wypadku małżeństw ślub czystości, który złożyli w pewnym wieku; kuriozalny – bo sakrament małżeństwa nie jest po to, by żyć w dziewictwie a takowy ślub wręcz neguje charakter przysięgi małżeńskiej. Można – rzecz jasna – obywać się bez seksu (już Kohelet…) tylko jaki jest sens uroczystego ślubowania? Zresztą – dlaczego czystość jest w opozycji do małżeństwa?!

    Martinowie – błogosławieni, zapewne za kolejne dzieci w klasztorach…
    Ulmowie – sama napisałaś…

    Osoby beatyfikowane lub kanonizowane osobno (bez małżonków) ze względu na osobisty przykład życia to – mówiąc kolokwialnie – inna bajka.

    Powtarzam: KK nie wskazuje ŻADNEGO przykładu życia w małżeństwie, o jakim ideologicznie się wypowiada. I ma to głęboki sens, bo objawia rzeczywisty stosunek hierarchii do małżeństw oraz ukazuje jałowość/abstrakcyjność głoszonej ideologii.

    Jeszcze inaczej, mówiąc zgodnie z nauczaniem KK: jeszcze się nie zdarzyło, a przynajmniej nic o tym nie wiemy, by jakiekolwiek małżeństwo na ziemi okazało się święte. To nie jest droga do świętości!…

    Warto wziąć to pod uwagę…

    • W jaki sposób ślub czystości neguje przysięgę małżeńską? Przecież w niej nic nie ma na temat tego, że będą współżyć aż do śmierci. Jak dla mnie to twierdzenie pokazuje, że wg ciebie czystość jest w opzycji do małżaństwa, nie według Quattrocchich czy Koscioła.

      Twój zarzut zrozumiałam tak, że wg Koscioła życie w małżeństwie nie jest droga do świętości. Przykłady świeckich kanonizowanych pokazuje, że jednak jest, nawet jeśli tylko jedna strona jest oficjalnie ogłoszona świętą.

      I jednak broniłabym tych podanych przeze mnie trzech przykładów, bo nawet Ulmowie zostali beatyfikowani nie tylko za męczeństwo, ale też za pobożne życie.

      • Czy wyobrażasz sobie, żeby w trakcie przysięgi małżeńskiej jednocześnie składano ślub czystości? – oto odpowiedź.

        A Ty mi odpowiedz, czy składanie ślubu czystości w małżeństwie nie oznacza, że małżeństwo in se (współżycie) czyste nie jest?

      • O to, czemu ta para złożyła ślub czystości, to trzeba by pytać tę parę. Moje pytanie o czytość dotyczyło tego, że istnieje coś takiego jak czystość małżeńska.

    • Nie znam się na teologii, ale każdy jest powołany do świętości. To nie musi być od razu coś spektakularnego. Byłam późną wiosną na spotkaniu z o. Popko OP. I on mówił, że spotyka świętych ludzi. „Jak i gdzie Ojciec spotyka?” – zadałam pytanie. „W konfesjonale. To ci, którzy opiekują się chorymi współmałżonkami. I naprawdę mają ciężko”.
      Świętość nie musi być sterylna i nie musi wiązać się jedynie ze ślubami czystości. Małżeństwo może być drogą do świętości. Niby czemu nie?

      P.S. No grafika drastyczna. Francuzi pozwalają sobie na wiele.

  4. Ja, jak zawsze, z marginesu:
    Otóż mnie najbardziej nieprzyjemnie dotyka fakt, że chrześcijanie, broniąc swojego spojrzenia na bliskość, miłość, erosa itd., czynią
    z tego, co należy do intymności, rzecz publiczną i tym samym NICZYM nie różnią się od świata.
    Dotyka, bo zgadzam się, że miłości nie wolno zwulgaryzować.

  5. No i właśnie po co takie wewnątrzmałzeńskie śluby nagłaśniać?
    ,,Pokój z miłością otoczcie bojaźnią, dzieciom zabrońcie przystępu” -niezależnie, czy dzieje się tam coś czy się nie dzieje.
    Ponadto (być moze już o tym kiedyś pisałam), gdybym miała podsumować wszystkie rekolecje z okresu dojrzewania, wczesnej młodości, jeden kurs przedmałżeński, który lata temu ukończyłam -to bym raczej powiedziała, że przede wszystkim idealizowano wymiar erotyczny, jakby każdy z głoszących księży był po lekturze ,,Sensu miłości” Sołowiowa. Uważam, ze jeżeli ktoś z tego wyniósł poczucie odpowiedzialności za to co robi, to dobra nasza. Wiec w moim przekonaniu opowiadano o tym nie jak o niedźwiedziu, ale jak o baletnicy (figura baletnicy dla mnie najlepiej integruje wymiary cielesny i duchowy).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s