Spiritus negligentiae

Posłuchałam dziś dwóch wypowiedzi dominikanów na temat założyciela ich prowincji i ogólnie historii ich własnego zakonu. Obie były publiczne, więc smutek tym większy. Chociaż może też jest w tym doświadczeniu i coś pozytywnego – otóż wiem już jak rodzą się legendy miejskie, przynajmniej te kościelne.

Otóż w trakcie formacji brat coś tu usłyszy, coś tam, część zapomni, część przekręci, reszty nie doczyta a potem z typową dla swego charyzmatu zakonnego pewnością siebie sprzeda jako jedynie słuszną prawdę. A już w XIV w. lektor Stanisław pisał w Jackowym żywocie o negligentia, czyli niedbałości braci dotyczącej troski o kult ich świętego założyciela. Jak widać, pewne elementy mentalności są niezmienne… 

Tymczasem wystarczyło pójść do czytelni, gdzie na półce stoją dwie książki, a jak te za grube, to jest taka cieniutka, malutki formacik, o. Spieża OP. Wystarczyło rzucić okiem, żeby odkryć, że Kumani jak najbardziej istnieli, zamieszkiwali tereny nad Morzem Czarnym, więc na wschód a nie północ (no dobra, pólnocny-wschód, jak ktoś się upiera) od pólnocnych Włoch w których działał Dominik, a w ramach ciekawostki dorzucę, że na przełomie XII i XIII w. często bywali na Węgrzech, na które potem uciekli przed Tatarami i stąd Dominik o nich wiedział. Co do północy – owszem, Dominik chciał na nią pójść, ale tam miał głosić w Dacji, nie w Kumanom. Kaznodzieja słusznie powiedział, że to Jacek zrealizował te pragnienia Dominika, ale nieprawdą jest, że założone przez Jacka klasztory w Prusach zostały zniszczone. Aby się przekonać, że założone za czasów misji pruskiej Jacka klasztory stoją, można pojechać do Gdańska lub Płocka – stojąi to do dziś, choć to nie są ziemie pruskie, bo na nich powstał tylko jeden klasztor – w Elblągu – potem Krzyżacy zrezygnowali ze współpracy z OP. Za to zniszczony został klasztor w Kijowie i w Haliczu, które, inaczej niż to powiedział kaznodzieja, były założone zanim Jacek udał się do Prus, a nie po misji pruskiej.

Do tego Jacek był przeorem w Krakowie i wbrew temu, co padło z ambony, mamy na to papiery, bo pod jednym z trzech dokumentów XIII-wiecznych, pod którymi jest podpisany święty, podpisuje się jako prior czyli właśnie przeor. Ale tego dzisiejszy kaznodzieja miał prawo nie wiedzieć, bo tu już trzeba znać średniowieczne źródła. Chociaż u Woronieckiego to chyba jest w Jackowej biografii (nie będę złośliwa, nie będę złośliwa, nie będę złośliwa… i nie skończe tego zdania).

Z usłyszanej dziś drugiej wypowiedzi dowiedziałam się też, że w 1220 r. dominikanie jeszcze nie istnieli (jak mnie wikipedia nie zmyla, to powstali w 1216), że założony przez Jacka klasztor we Fryzaku rozpadł się po jego odejściu, podczas gdy to Jacek uratował ten klasztor od rozpadu, uformował do spółki z Czesławem i Hermanem Niemcem tamtejszych braci i nadał im regułe dominikańską. Kiedy opuszczał to miejsce, ono kwitło i ten stan byl dośc trwały. 

Duch niedbałości jest wciąż żywy w polskiej prowincji i unosi się nad kazaniami braci, trując słuchaczy lub budząc ich radosny rechot. Trzeba oddać honor autorom zjechanych przeze mnie wypowiedzi, że oddali dobrze Jackowego ducha – jego gorliwości, zaangażowania i podobieństwa do Dominika. Jednak co do reszty to… spiritus negligentiae imperat.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s