„Wędrowanie”, cz. I „Wesele”, reż. K. Jasiński

Na scenie siedzi dwóch panów w aksamitnej czerni i gra na gitarach a przed nimi sugestywnie wystawiony melonik. Publiczność się rozsiada, brzmią kolejne dzwonki, ale spektakl rozpoczyna dźwięk monety spadającej do melonika. To Gospodarz zapłacił grajkom i odesłał ich na ich miejsce.

Tekst dramatu jest skrócony, ale najistotniejsze, znane ogólnie teksty pozostały. Dobrze było znów usłyszeć, że „trza być w butach na weselu” i „chłop potęgą jest i basta!”. Zamiast krakowiaków i oberków w tle słychać fragmenty współczesnych hitów discopolo i evergreenów z tej samej półki (ech, ten „Biały miś” nad ranem…). I znów, jak w „Wyzwoleniu”, zachowane sa kostiumy postaci projektu Wyspiańskiego, ale scenografia i oprawa muzyczna jest uwspółcześniona. W tym przypadku w sposób bardzo udany: oniryczna część spektaklu przyprawiła mnie o dreszcze, szczególnie duch Szeli. Duchy oraz Chochoł pojawiają się w sposób nieoczywisty, ale nie zdradzę wam jaki – warto przejść się samemu i zobaczyć. A przy monologu Gospodarza budzącego się rano z pijackiego snu łzy mi popłynęły, bo wiedziałam do czego prowadzą te wszystkie nadzieje. A były tak żywe…

Chocholi taniec przeraża i choć jest współczesnym odpowiednikiem tego, co na scenie działo się w okresie Młodej Polski, to dobrze oddaje zamysł autora sztuki. Też trans, ogłuszenie i próba ucieczki od konsekwencji własnych działań. I nieruchoma postać Gospodarza, i cisza po zakończeniu spektaklu. A potem oklaski na stojąco.

Chociaż nie wszyscy aktorzy byli przekonujący w swoich rolach, to jednak ten dramat się broni. Jest w tym coś przerażającego, że po ponad stu latach dalej te same problemy, te same postacie i tak wiele bezwładu. I jak chichot afera z taśmami, która wybuchła dziś czyli dwa dni po obejrzanym przeze mnie spektaklu. Ech, trzeba w końcu ruszyć na poszukiwanie tego rogu, co go Jasiek zgubił. Trzeba koniecznie.

PS
Na widowni było kilka wolnych miejsc, a to znaczy, że nawet jeśli bilety są rozsprzedane, to warto pokwitnąć nieco pod kasą, bo a nuż da się wejść 🙂

2 myśli nt. „„Wędrowanie”, cz. I „Wesele”, reż. K. Jasiński

  1. Bardzo lubię ,,Weselę” i w ogóle ,,melodię” Wyspiańskiego.
    Chyba już jednak nigdy w Polsce żaden dramat nie będzie ,,skarżeniem, chłostą i spowiedzią”. Bo jak pokazują ostatnie lata, w polskim życiu publicznym nie można stracić twarzy. Pojecie dyshonoru nie istnieje. I ot, tragedia staje się niemozliwa. Nic tylko kręci się,,historia wesoła, a ogromnie przez to smutna”.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s